Na finał tego głośnego procesu czekało wiele rodzin pacjentek, a także i w pewnym stopniu środowisko lekarskie. Zatrzymanie znanego legnickiego ginekologa w 2005r. wstrząsnęło opinią publiczną. Zarzuty postawione przez prokuraturę były mocnego kalibru.
Niedoszły senator z 13 zarzutami
Ryszard Z. był doświadczonym lekarzem ginekologiem. Pracował m.in. w szpitalach w Lubinie i Legnicy. W tym ostatnim pełnił funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno - położniczego. Ryszard Z. postanowił spróbować swoich sił w polityce. We wrześniu 2005r. w wyborach parlamentarnych, z ramienia Socjaldemokracji Polskiej (SDPL) ubiegał się o mandat senatora. Bezskutecznie. Dzień po ogłoszeniu wyników wyborczych, znany legnicki lekarz został zatrzymany przez funkcjonariuszy organów ścigania.
Prokuratura postawiła Ryszardowi Z. aż trzynaście zarzutów. Większość z nich dotyczyła przyjęcia od pacjentek i ich rodzin korzyści majątkowych. Kwoty łapówek były różne, od 500 do 1700 zł. W jakim celu były one wręczane? W zamian za opiekę lekarską na oddziale czy za wykonanie cesarskiego cięcia.
Cały proces toczył się przy drzwiach zamkniętych, ale w uzasadnieniu dzisiejszego wyroku, przewodniczący składu orzekającego, sędzia Aleksander Żurakowski przypomniał, że w swoich wyjaśnieniach oskarżony lekarz przyznał, że brał pieniądze, a traktował je jako dobrą i nie przymuszoną wolę pacjentek. Z drugiej strony lekarz wychodził z założenia, że "skoro dobrze wykonałem swoją pracę, jakaś wdzięczność mi się należy".
- Sąd kierował się zgromadzonym materiałem dowodowym, a nie plotkami czy spekulacjami. Trudno komukolwiek ze świadków odmówić wiarygodności. Ich relacje były spójne i rzeczowe. Sąd nie brał pod uwagę zeznań niektórych świadków, które opierały się na spekulacjach - mówił dziś sędzia Aleksander Żurakowski.
Jednym z korupcyjnych zarzutów było przyjęcie przez lekarza 200 zł za wystawienie druku L4. Dowodem na to był materiał wideo. Na kolejnym zapisie słychać, jak wręczająca kopertę z pieniędzmi osoba mówi do Ryszarda Z.: "To na dobry koniak".
Legnicki ginekolog oskarżony był również o zaniechanie przyjęcia na oddział pacjentki w 38. tygodniu ciąży i wykonania odpowiednich badań diagnostycznych, przez co naraził dziecko na poważne niebezpieczeństwo. Nienarodzony chłopczyk zmarł, ale sąd uznał, że nie była to wina lekarza. Zgon dziecka w łonie matki nastąpił w wyniku konfliktu serologicznego.
- Oskarżony umyślnie dopuścił się narażenia płodu na niebezpieczeństwo, ale nie jest winny śmierci dziecka. Postępowanie oskarżonego należy rozpatrywać w kategorii zaniechania i niedbalstwa. Mógł wcześnie zareagować, ale tego nie zrobił - tłumaczył sędzia Żurakowski.
Sąd uznał Ryszarda Z. winnego przyjmowania korzyści majątkowych i wymierzył mu łączną karę roku pozbawienia wolności oraz karę grzywny w wysokości 37,5 tys. zł plus koszty sądowe - razem 45,1 tys. zł. Sąd zaliczył na poczet kary 6 miesięcy tymczasowego aresztu, który odbył oskarżony lekarz. Dodatkowo Ryszard Z. ma 3-letni zakaz wykonywania zawodu i sprawowania kierowniczych funkcji w zakładach opieki zdrowotnej. Wyrok nie jest prawomocny.
- Decyzję o ewentualnej apelacji podejmiemy po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku - powiedział obrońca skazanego lekarza, mecenas Piotr Rojek.
Komentując wyrok, prokurator Arkadiusz Kulik powiedział, że ogromna część zarzutów została potwierdzona i dlatego jest przekonany o słuszności orzeczenia.
- Sąd brał pod uwagę, że oskarżony nie jest osobą zdemoralizowaną. W ocenie sądu dolegliwość kary powinna mieć względy ekonomiczne. Skoro oskarżony podczas relacji z pacjentkami uciekał się do kwestii czysto finansowych, to właśnie najbardziej dotkliwa dla oskarżonego winna być kara finansowa - uzupełnia sędzia Żurakowski.
Skazujący wyrok za aborcję
Na ławie oskarżonych, oprócz wspomnianego Ryszarda Z., zasiadły jeszcze Agnieszka P. i Jolanta P. Pierwsza z kobiet zwróciła się do oskarżonego lekarza o wykonanie zabiegu usunięcia ciąży w zamian za tysiąc złotych łapówki. Sąd skazał pacjentkę na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na cztery lata. Dodatkowo skazana ma zapłacić 2,4 tys. zł kary grzywny. Druga z kobiet, Jolanta P., pielęgniarka oddziału ginekologiczno - położniczego została oczyszczona z zarzutu antydatowania wpisów do tzw. księgi drobnych zabiegów lekarskich. Sąd uznał bowiem, że tego rodzaju księga była wewnętrznym dokumentem oddziału i nie podlegała ocenie materiału dowodowego.