Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Umierał między blokowiskiem

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Sparaliżowany, zziębnięty pies leżał kilka godzin czekając na pomoc. Straż Miejska zareagowała dopiero po usilnych prośbach mieszkańców.

Los cierpiącego czworonoga był jednak tragiczny. Kilka dni temu, około godz. 13. Marcin Żmuda wracając do domu zauważył z tyłu bloku przy ul. Heweliusza 5 leżącego na trawie psa. Z relacji naszego czytelnika wynikało, że zwierzę wyglądało na sparaliżowane, nie mogło się w ogóle ruszać. Na grzbiecie psa wyraźnie widać było ranę. Prawdopodobnie został potrącony przez samochód.

- Powiadomiłem więc dyżurnego Straży Miejskiej opisując dokładnie całą sytuację. Sugerowałem wysłanie weterynarza, podejrzewając paraliż psa. Funkcjonariusz odrzekł, iż na miejscu wcześniej był już patrol, a strażnicy ocenili, iż pies nie wymaga pomocy weterynaryjnej - relacjonuje w liście elektronicznym Marcin Żmuda.

Mieszkańcy bloku przy ul. Heweliusza przejęli się losem psa. Przynosili mu wodę i jedzenie. Około 18.30 nasz czytelnik ponownie zadzwonił na Straż Miejską.

- Początkowo dyżurny nie chciał podjąć ponownej interwencji, tłumacząc, że z psem jest wszystko w porządku. Po długich nagabywaniach z mojej strony, zgodził się ponownie wysłać patrol. Funkcjonariusz z drugiego patrolu wezwał weterynarza, tłumacząc, że pies wygląda na sparaliżowanego - czytamy dalej w elektronicznym liście legniczanina.

Niestety los cierpiącego psa był tragiczny. Jego stan był na tyle poważny, że weterynarz zdecydował o uśpieniu zwierzęcia. Nasz czytelnik jest oburzony postawą strażników miejskich, którzy interweniowali za pierwszym razem.

- Kiedy przedstawiłem całą sytuację strażnikowi z drugiego patrolu, nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek mógł ocenić stan tego psa na dobry. Nie krył irytacji i zaskoczenia. Trudno uwierzyć mi w to, że strażnik miejski z pierwszego patrolu ocenił stan psa na dobry. Od razu zaznaczam, że tę informację otrzymałem od dyżurnego. Funkcjonariusz tłumaczył również, że nic się nie da zrobić, a weterynarza, nie można wysyłać: "Ot tak, bo to kosztuje i kto za to zapłaci?" - czytamy dalej.

Uważając zachowanie funkcjonariuszy z pierwszego patrolu za skandaliczne, pan Marcin wysłał oficjalną skargę do komendanta Straży Miejskiej. "Nie jest do pomyślenia sytuacja, że w XXI wieku, pies, w agonii, umiera pomiędzy blokowiskami, a służby tłumaczą, że są gorsze tragedie", oburza się Marcin Żmuda.

Gdy rozmawialiśmy z komendantem Andrzejem Srzedzińskim, nie otrzymał jeszcze tej skargi, ale całą sprawę już znał.

- Funkcjonariusze zachowali się prawidłowo w ramach swoich obowiązków i kompetencji. Skarżący się na zachowanie strażników mieszkaniec Legnicy nie powinien mieć do nich pretensji. Należy się tylko cieszyć, że widząc takie sytuacje, jak ta z chorym psem, obywatele są czujni i reagują, nie pozostając obojętnymi - komentuje komendant legnickiej Straży Miejskiej, Andrzej Srzedziński.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 23 kwietnia 2024
Imieniny
Ilony, Jerzego, Wojciecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl