Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Strażnicy leśnych ruin

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Ruiny dawno zniszczonych śródleśnych zagród, osłonięte kępami krzewów i wszechobecnych pokrzyw, kuszą swoją mroczną tajemniczością - a zwłaszcza ocalałymi tu i ówdzie omszałymi piwniczkami tudzież zionącymi wilgocią otworami wiekowych studni.
Strażnicy leśnych  ruin

Strażnicy leśnych  ruin
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Strażnicy leśnych  ruin
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Strażnicy leśnych  ruin
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Naiwna nadzieja na odkrycie w każdej z nich ważnych, historycznych artefaktów niknie szybko w konfrontacji z szarą rzeczywistością, można tam bowiem zastać głównie małych, dzikich lokatorów.

Ci swoją obecnością potrafią zniechęcić dwunogich intruzów do zakłócania ich spokoju. Osiągają swój cel budząc w człowieku lęk – lub tylko wywołując irracjonalny wstręt.

Kiedyś nieodpowiedzialna „wyprawa” do tunelu pieca obróconej w stertę gruzu cegielni, w którym rzekomo miały być ukryte wydumane pamiątki przeszłości, skończyła się już po kwadransie jego eksploracji. Wejście do owych „podziemi” zasłaniał szeroki pas splątanych niczym zasieki jeżyn. Sporo czasu zajęło więc mozolne forsowanie kolczastej przeszkody, a tuż po wczołganiu się do miniaturowego korytarzyka nastąpił paniczny z niego odwrót. Rejterada przez jeżynową zeribę pozostawiła krwawe szramy na szyi i rękach zwiewającego z przewodu kominowego eksploratora. Inne straty – to podziurawiona koszula i zgubiony podczas „taktycznego” wycofania sandał.

Odwrót nastąpił, gdy w ciasnym chodniczku, umożliwiającym tylko pełzanie, światło latarki wysupłało z głębokiego mroku szczurzy pyszczek, ozdobiony groźnie lśniącymi punkcikami oczu. Tkwiący nieruchomo gryzoń najwyraźniej nie akceptował żadnego towarzystwa, zaś dwunogi intruz nie widział szans na skuteczne odparcie ewentualnego ataku rozjuszonego zwierzaka. Ruchy wyciągniętej do przodu ręki, dzierżącej żółtawe źródło światła, ograniczały ceglane ściany i takiż łukowaty strop, a od dołu domykał pułapkę zasłany resztkami liści i ułamków gruzu spąg. Łokieć drugiej ręki musiał służyć jako w miarę stabilne podparcie.

Szczur - też wystraszony – zapewne czmychnął w swoja stronę, ale spanikowany poszukiwacz przygód już tego nie widział. W godnym podziwu tempie znalazł się w zalanym słońcem lesie, obficie podrapany i bez sandała…

Emocjonujące było – jednak bez podobnej ucieczki - odwiedzenie starych zabudowań w maleńkiej osadzie, założonej przez przełożoną nowogrodzieckiego klasztoru Magdalenek, Marię Dorotę Rimpler. Tą szlachetną kobietę podziwiano za czynienie bliźnimi dobra. Otoczona powszechnym szacunkiem zmarła 13 maja 1719 roku. Dzieło przeoryszy stanowiła założona przez nią kolonia dla ubogich, zlokalizowana w pobliżu wsi Zabłocie. Jej pierwsze budynki wzniesiono w roku 1714. Teraz są to wielokrotnie przebudowywane skromne obiekty, posadowione w części na pierwotnych fundamentach.

Przy zabudowaniach kolonijnych jest duży wykop, mocno zarośnięty krzewami. Opodal stromej, piaszczystej skarpy tego zagłębienia stał budyneczek gospodarczy z widocznym na ścianie czymś, co przypominało krótką inskrypcję. Z bliska rzekomy napis okazał się siatką głębokich pęknięć muru. Podejście do niego przez leżące na ziemi gałązki uschniętego drzewa wywołało głośne trzaski. Spowodowały one, że ze szczelin pomiędzy zmurszałymi cegłami zaczęły wylatywać czarno-żółte, groźnie huczące potworki, zapewne zdenerwowane hałasem przy ich siedzibie.

Zaalarmowane owady nie atakowały póki co człowieka, grzmiąc ponurym basem krążyły tylko nad intruzem. Wiedział, że gwałtowne odpędzanie skrzydlatych wojowników lub próba natychmiastowej ucieczki mogły być dla nich sygnałem do „zbrojnej” interwencji. Wbrew naturalnemu odruchowi zamarł więc w bezruchu. Szerszenie powoli kończyły oblot i usatysfakcjonowane zaprezentowaną siłą wracały do swoich norek. Okazały litość zakłócającemu ich spokój człowiekowi…

Najnowsza konfrontacja z wojowniczymi, nieco mniejszymi owadami miała miejsce kilka dni temu. Podczas nakręcania zdjęć wapiennika pod Żeliszowem dosłownie spod ziemi wyleciały małe, wyjątkowo złośliwe osy. Atakowały podstępnie. Nie dość im było bolesnego żądlenia, to jeszcze wczepiały się w odzież i ciało. Usuwane pozostawiały bolesne, szybko puchnące ślady. Na szczęście nie trafiły na osoby uczulone, ale spotkanie uświadomiło ofiarom owadów, że przyroda i dawne budowle są nie tylko ciekawe, ale czasem też niebezpieczne. Naruszając środowisko dziko żyjących stworzeń liczmy się z ich prawem do obrony swojego terytorium. Czy nam się to podoba, czy nie…


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl