Światło, które nie razi wiernych w oczy, cieplejszy kościół bez przeciągów. To tylko niektóre zalety renowacji 26 okiennych witraży w sanktuarium Wniebowziętej Matki Kościoła w Bolesławcu. Renowacji wartej 160 tysięcy złotych.
Matka Boska na tronie w otoczeniu świętych. Okienne malowidło, które cudem przetrwało bombardowanie Bolesławca podczas II wojny światowej znów wygląda jak nowe. Podobnie jak połowa z 26 witraży okiennych. Do jesieni odnowione będą wszystkie.
Witraże są najpierw demontowane, później zajmują się nimi konserwatorzy. Wszystkie malowidła i zdobienia to odświeżone oryginały z 1903 roku. - Okna robione są nowoczesną technologią, zabezpieczającą zabytek przed uszkodzeniami i zniszczeniami – wyjaśnia ks. prałat Andrzej Jarosiewicz, proboszcz parafii pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. - Od zewnątrz okna mają dodatkową szybę, która zabezpiecza zabytkowy witraż. Wszystkie stare elementy kolorowe zostały oryginalne. Jedynie białe szkło wymieniono na nowe, katedralne, które rozprasza światło, ale nie sprawia, że w kościele jest ciemniej.
Renowacją wszystkich 26 witraży zajmuje się wybrana spośród siedmiu firm, grupa specjalistów z Legnicy, którzy za sobą mają między innymi naprawę witraży w katedrze legnickiej. - Taki witraż jest element po elemencie rozbierany – wyjaśnia Jerzy Oszczepalski, pracownik firmy witrażowej z Legnicy. - Łączący ołów jest wymieniany na nowy. Renowacja takiego witrażu trwa kilka tygodni. Wszystko zależy od tego jak bardzo został zniszczony.
Nad postępem prac osobiście czuwa kustosz sanktuarium, ksiądz Andrzej Jarosiewicz. Odkąd objął parafię w Bolesławcu, kościół jest bez przerwy remontowany. Najpierw walący się dach, dzwonnica, boczne ołtarze. Koszt remontów przekroczył trzy miliony złotych. - Nowe okna sprawią, że odnowione zabytki nie będą niszczały – mówi proboszcz. - W kościele będzie cieplej i sucho.
Witraże wytrzymają co najmniej drugie tyle, ile lat liczą. Fundator może być z siebie dumny. - Znalazł się sponsor, który w całości pokryje wydatki – mówi ks. Jarosiewicz. - To rodzina z Bolesławca, która prosiła o zachowanie anonimowości.