Późnego poniedziałkowego wieczora dobiegł końca ostatni z przygotowanych dla legniczan seansów. Frekwencja tego roku była zdecydowanie lepsza, niż podczas poprzedniej edycji festiwalu.
-Cieszy mnie fakt, że jest coraz lepiej. Ludzie chętniej przychodzą na ambitne filmy i mam nadzieję, że ta tendencja utrzyma się do kolejnej odsłony festiwalu – tłumaczy kierownik legnickiego kina Ognisko, Helena Dąbrowska.
Największym powodzeniem – co było do przewidzenia – cieszył się film „Czarne Słońce” Krzysztofa Zanussiego, pozostałe dzieła nie ustępowały mu jednak znacznie pod względem ilości zdeklarowanych kinomanów. Wyselekcjonowane dla widzów mniejszych kin dzieła skrajnie różniły się od filmów wyświetlanych w nich na co dzień. Pod Ogniskiem trudno więc było się dopatrzeć fanów komercyjnych, hollywoodzkich produkcji.
- Bardzo mnie cieszy, że mam okazję zobaczyć coś innego. Coś, co trudno będzie odnaleźć w wypożyczalniach czy obejrzeć w telewizji – opisuje Kasia, która wybrała się na „Milczenie Lorny”. W samych superlatywach o pomyśle szerszej prezentacji festiwalowych filmów poza Wrocławiem wypowiadał się praktycznie każdy napotkany pod kinem tuż przed seansem widz.
- Jest to jeden z najlepszych festiwali w świecie, impreza która ma szansę przetrwać długie lata. Jej siłą jest to, że nie ulega żadnym modom, prezentuje retrospektywy światowego kina. To rzeczywiście nowe horyzonty – opisywał Zbyszek, jeden ze zdeklarowanych legnickich kinomanów. Jego zdaniem selekcja i prezentacja choć kilku filmów w kinach takich jak Ognisko to bardzo trafny pomysł.
Kino intelektualne zawitało do Legnicy. Z jakim skutkiem? Zdaniem Heleny Dąbrowskiej projekt zakończył się pełnym sukcesem. - Legniczanie nie zawiedli, zmobilizowali się i przyszli obejrzeć dobry film. Nie muszę dodawać, że bardzo mnie to cieszy – podsumowała naszą odsłonę festiwalu pani Helena.