Właściciel seata toledo zgłosił dyżurnemu oficerowi legnickiej komendy kradzież swego auta. Mężczyzna stwierdził, że zaparkował samochód pod restauracją w centrum Legnicy, a gdy wrócił - po aucie już nie było śladu.
- Policjant, który zajmował się tą sprawą miał jednak wątpliwości co do prawdziwości zeznań składanych przez pokrzywdzonego. Jak się okazało funkcjonariusz miał rację. W ustaleniu faktycznego przebiegu zdarzeń pomocny okazał się obraz zarejestrowany przez kamery monitoringu - relacjonuje nadkom. Sławomir Masojć, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Legnicy.
Jak było naprawdę? 31-mężczyzna pił alkohol w jednej z legnickich restauracji. Około 4.30 rano będąc jeszcze na rauszu wsiadł za kółko seata.
- Podróż zakończył na znaku drogowym kilka przecznic dalej. Pozostawił samochód na miejscu kolizji, a sam wrócił do lokalu, w którym bawił się wcześniej. Z lokalu telefonicznie powiadomił policję o kradzieży auta - opowiada dalej nadkom. Masojć.
Sytuacja legniczanina nie jest do pozazdroszczenia. Nie dość, że odpowie za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu i ucieczkę z miejsca zdarzenia, na dodatek grozi mu kara za składanie fałszywych zeznań oraz powiadomienie o przestępstwie, którego w rzeczywistości nie było.