Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Przepis na sukces - jajecznica i płatki z jogurtem

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Choć Jacek Proć nie zdołał awansować do ćwierćfinału indywidualnego turnieju strzeleckiego na olimpijskich torach łuczniczych, i tak może być z siebie dumny. Choć medalu nie zdobył, w Legnicy będzie witany jak bohater.

Utytułowany zawodnik legnickiego "Strzelca" w pięknym stylu pokonał swoich rywali w 1/32 i 1/16 finału. Oto, jak wspominał ten dzień Jacek Proć w nadesłanym e-mailu:

"Dziś był dla mnie dobry dzień!!! Tak można powiedzieć w jednym zdaniu. [...] Rano strzelałem pojedynek o godzinie 10, więc niestety, musiałem wstać na rozruch już o 6:30. Zrobiłem go sam, bo o tej porze jeszcze wszyscy w pokoju smacznie spali. [...] Standardowa rozgrzewka, trochę biegu, później ćwiczenia poranne i strzelanie z gumy, imitujące pracę na łuku. Jedynie do tego strzelania bardziej niż zwykle się przykładałem. Później szybki prysznic i pędem na stołówkę zjeść śniadanie, bo autokar odjeżdżał o 8:15. Na stołówce wcisnąłem w siebie jakąś jajecznicę i płatki z jogurtem. Wcisnąłem - to najlepsze słowo do określenia tego. Ponoć lepiej walczy się na głodnego. Na tory przyjechałem praktycznie jako pierwszy. Jeszcze był taki fajny spokój i cisza. Rozłożyłem łuki i zrobiłem rozgrzewkę na pięciu metrach. Strzeliłem jakieś dwadzieścia strzał z zamkniętymi oczami, aby moje mięśnie przypomniały sobie odpowiednie ruchy. Później parę serii z ośmiu, dziewięciu strzał na siedemdziesiąt metrów i już wzywają na pojedynek.

Pierwszy z Chińczykiem. Wiem że muszę dobrze strzelać, bo chcę wygrać i zrehabilitować się za Ateny. Wychodzę bardzo zmotywowany i bojowo nastawiony. Wchodzę na stanowisko i wszystko toczy się w zastraszającym tempie. 10, 10, 10 - pierwsza seria za mną. Mam tylko jeden punkt przewagi. Na tym poziomie to niewiele. Zaczynam drugą serię jako drugi (ten z lepszym wynikiem w poprzedniej serii). Słyszę, że mój przeciwnik rozpoczyna 10. Ja oddaję swój strzał, wpada 10. Ogólnie po 6 strzałach jest 59 do 55 dla mnie. Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia, to jest dopiero połowa pojedynku. Jeszcze wszystko może się zdarzyć. Nie pamiętam już, w której serii to było, ale zerknąłem na zegarek z moim pulsem. Miałem 165 uderzeń serca na minutę, a przecież ja tylko stałem i nawet się nie ruszałem. Przy takim tętnie trzeba strzelać. Opóźniłem to trochę przez parę oddechów i oddałem strzał. Kolejna dziesiątka. Tak to wszystko szybko trwało, że nie wiem, kiedy - a walka się skończyła. Od przyjaciela z obsługi, Włocha, dowiedziałem się, że strzeliłem nowy rekord olimpijski. Super, pobiłem go po 12 latach.

Moja euforia nie mogła trwać jednak długo. Zaraz miałem drugą walkę. Moim przeciwnikiem okazał się Kim Sky, Koreańczyk startujący w barwach Australii. W trakcie przerwy Olo, nasz masażysta, okładał mnie lodem i zagadywał o wszystkich innych rzeczach, byle nie o strzelaniu i kolejnym pojedynku.

Po 20 minutach przyszedł czas pojedynku. Znów strzelam na pierwszej tarczy i zabawa zaczyna się od początku. Po pierwszej serii przegrywam 29 do 30. Po drugiej dalej jest na korzyść Australijczyka. W trzeciej serii remisujemy przy stanie 85 punktów. Dobry wynik. O wygranej będzie decydować ostatnia seria, trzy strzały. Kim strzelił poprzednią serię słabiej, więc zaczyna. Strzała trafia 10. Mój pierwszy strzał troszkę za długo trzymałem naciągnięty i wpadła 8. On odpowiada też 8. Myślę, jeszcze dwie strzały, walczymy do końca. Kolejna moja strzała trafia też w 8, ale po drugiej stronie tarczy. Czekam na jego odpowiedź, jak trafi 8 - remis, jak trafi w żółte - moja przygoda się kończy. Naciąga się i trafia w 7. W tym momencie przechodzi mnie tylko jedna myśl. Jeśli trafię 10 - wygrywam, jeśli 9 - remis. Nie ma innego wyjścia! Naciągam się, strzelam. Widzę, jak strzała leci w kierunku tarczy. Wiem, że wpadnie w środek. Tak, ona trafia w środek! Wygrałem!!!

Później zostały wywiady i składanie sprzętu. Wróciłem do wioski koło 13. Zamiast na stołówkę, wróciłem do pokoju i zasnąłem w opakowaniu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień", wspomina legniczanin.

W 1/8 na Jacka czekał już mocny Ukrainiec, Wiktor Rubań. Proć strzelał słabiej, niż w poprzednich potyczkach, co skrzętnie wykorzystał rywal. Ostatecznie Jacek Proć przegrał z Rubaniem 108:114 i w turnieju został sklasyfikowany na dwunastym miejscu. Legniczanin i tak może być zadowolony ze swojej postawy. Rodzina, znajomi i przyjaciele zgotują mu pewnie gorące powitanie w domu.


tom



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 24 kwietnia 2024
Imieniny
Bony, Horacji, Jerzego

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl