Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
W rocznicę stłumienia Praskiej Wiosny - We Wrocławiu o hańbie i winie

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Miałem wtedy dziesięć lat. Pamiętam kolumny czołgów sunących na południe - pisze w naszym serwisie Mieczysław Piotrowski.

Miałem wtedy dziesięć lat. Upalny sierpień 1968 roku. Moje rodzinne Ząbkowice Śląskie położone w połowie drogi między Wrocławiem a granicą państwową PRL i CSRS. Pamiętam dobrze kolumny czołgów sunących na południe, niekończące się transporty kolejowe i ciągły huk przelatujących samolotów.

Pamiętam te sugestywne obrazy, podobnie jak niepewność w oczach rodziców i sąsiadów, którym bezwzględna polityka komunistycznego reżimu przywoływała inne obrazy sprzed niespełna ćwierćwiecza. Wspomnienia, o których chcieli zapomnieć. Wspomnienia II wojny światowej. Wszak tak jak wtedy, tak i w sierpniu 1968 roku mieli do czynienia z oprawcami tego samego totalitarnego systemu. Nie stanowiło dla nich istotnej różnicy, że ta agresja nie jest dziełem Stalina i Hitlera, a jedynie Breżniewa i jego marionetkowych zauszników z Układu Warszawskiego. Oni widzieli zło totalitaryzmu nie w osobie satrapy, a w deptaniu swobód obywatelskich i pogardzie dla suwerenność drugiego państwa. Ból był tym większy, że do zdławienia "Praskiej Wiosny" zostali użyci polscy żołnierze pod haniebnym dowództwem generała Wojciecha Jaruzelskiego, wówczas już ministra obrony narodowej PRL.

Pamiętam zagłuszane audycje Radia Wolna Europa, śnieżący obraz na ekranie czeskiej astry i rozmowy prowadzone ściszonym głosem… Wtedy usłyszałem o cyklu dwunastu lat… Ojciec tłumaczył mi, że w 1944 roku sowieci zdeptali polskie aspiracje niepodległościowe narzucając agenturalny rząd i pozostawili Niemcom ostateczną rozprawę z Powstaniem Warszawski. W 1956 roku uśmiercili nadzieje węgierskich reformatorów, a teraz pokazują Czechom i Słowakom, jak nieludzko wygląda "realna twarz socjalizmu". Upływ kolejnych dwunastu lat zaowocował "Karnawałem Solidarności". Te szesnaście miesięcy przeżyłem w świadomości tego co nieuniknione.

13 grudnia 1981 roku politruk Jaruzelski zdeptał nasze marzenia, podobnie jak jego sowieccy mocodawcy postąpili wcześniej z aspiracjami Węgrów, Czechów i Słowaków. Kiedy tworzyliśmy konspiracyjne struktury współdziałania opozycji demokratycznej w naszych krajach w oczywisty sposób wskazywaliśmy legitymację do aktywności "Solidarności Polsko-Czechosłwackej" (SPCzS). Była to tradycja karkonoskich spotkań przedstawicieli KSS KOR i KARTY '77 z drugiej połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, równie ważna była dla nas treść posłania I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" do ludzi pracy w Europie Wschodniej, ale przede wszystkim, wstyd za hańbę munduru polskiego żołnierza i inspirowanie przez komunistów wrogości między sąsiadującymi narodami. Jaruzelski w tym kontekście też był swoistym symbolem. To on właśnie uosabiał przekreślenie nadziei na reformy i stłumienie wolnościowych dążeń obywateli naszych państw.

Grupowaliśmy ludzi podobnie rozumiejących sens wolności, dla których działań inspirujący był już sam kontakt z zagranicznymi przyjaciółmi, którzy myśleli podobnie, jak oni. To partnerstwo utwierdzało nas w przekonaniu do celowości podjętych działań. Świadomość, że po drugiej stronie granicy żyją ludzie, którzy odrzucają manipulacje komunistycznej propagandy i głośno mówią, że system budowany na zbrodni i kłamstwie musi upaść, dodawała sil i wiary w sukces. I tak przez dekadę przemierzaliśmy nasz "Szlak do Wolności", przerzucając przez granicę wydawnictwa niezależne, sprzęt poligraficzny, komputery, a nawet ludzi potrzebujących schronienia. Paradoksalnie nadaliśmy nowy sens hasłom z komunistycznych sztandarów, temu które deklarowało, że w jedności siła oraz temu, które nawoływało proletariusze wszystkich krajów łączcie się! Ukoronowaniem tego etapu działań SPCzS był Festiwal Niezależnej Kultury Czeskiej i Słowackiej, który zorganizowaliśmy we Wrocławiu w pierwszych dniach listopada 1989 roku.

Czechosłowackie służby zawróciły z granicy tysiące ludzi udających się do Wrocławia, uniemożliwiła przyjazd twórcom, a nawet zarekwirowała prace młodych plastyków, co zainspirowało nas do wywieszenia w klubie festiwalowym pustych ram. Ta instalacja stanowiła sugestywny protest wobec opresyjności komunistycznego reżimu. Jednak dla kilku tysięcy młodych ludzi, którym udało się dotrzeć do Wrocławia były to trzy dni prawdziwego festiwalu wolności i solidarności mieszkańców naszego miasta, którzy spontanicznie oferowali im noclegi i utrzymanie. Dla wielu rodzin była to pierwsza okazja do spotkania po wieloletniej rozłące. Dla wszystkich - niesamowite uniesienie, którego kumulacja nastąpiła, gdy wybrzmiały ostatnie słowa pieśni Karela Kryla, a tłum wypełniający widownię Teatru Polskiego na stojąco skandował at žije Havel! W dwa tygodnie później to uniesienie stało się udziałem milionów obywateli kraju naszych południowych sąsiadów, a Vaclav Havel z urzędu Prezydenta Federacji określił nasz Festiwal, jako impuls dla Aksamitnej Rewolucji.

Te lata kontaktów nie zostały zmarnowane. Wzajemnie przełamaliśmy pielęgnowane przez komunistów krzywdzące dla sąsiadów stereotypy. Miasta, gminy i województwa realizują modelową współpracę partnerską, świetnie rozwijają się kontakty biznesowe, współdziałają instytucje społeczne i kulturalne. Jednak 40. rocznica agresji na Czechosłowację i stłumienia "Praskiej Wiosny" przywodzi również refleksję o zamazywaniu historii i wybielaniu jej niechlubnych bohaterów. 17 marca 1990 roku w Karkonoszach, w trakcie pierwszego spotkania z Vaclavem Havlem, Lech Wałęsa stwierdził, że "w temacie prezydent jesteśmy do tyłu". Od tamtej daty minęły niemal dwie dekady i bez trudu wskazać by można kilka nowych tematów, w których jesteśmy do tyłu. Jednak szczególnie bolesnym jest fakt, ze miast osądzić zbrodnie Jaruzelskiego z Czechosłowacji w 1968 roku, na Wybrzeżu w 1970 roku i z okresu stanu wojennego, w dobie przełomu wyniesiono go na urząd prezydenta RP, a teraz honoru zaprzeczeniem. W tych rocznicowych dniach wypada pamiętać, że wstydu za hańbę polskiego munduru nie można odpersonalizować.

Wrocławskie obchody rocznicy agresji wojsk Ukłładu Warszawskiego na Czechosłowację

23 sierpnia (sobota)

  • 11.00 - Konferencja pt. Polska i Czechosłowacja w 1968. Kierownik naukowy: dr Łukasz Kamiński, UWr IPN. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, ul. Szewska 37
  • 14.30 - Otwarcie wystawy pt.: "Powrót", autorstwa Jana Bortkiewicza. Na wystawę składają się fotografie dokumentujące powrót Ludowego Wojska Polskiego z inwazji na Czechosłowację w 1968. Galeria Solidarności Polsko Czesko-Słowackiej, ul. Szewska 29 we Wrocławiu
  • 15.30 - Pokaz filmów dokumentalnych: Czarne dni (CSSR 1968), Stypa za Jana Palacha (CSSR 1969), Usłyszcie mój krzyk (M. Drygas, PL 1991). Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, ul. Szewska 37
  • 18.00 - Spotkanie z uczestnikami ruchu Solidarności Polsko-Czechosłowackiej.

    Prezentacja wydawnictw poświęconych tematyce Czechosłowacji, ruchowi Solidarności Polsko-Czechosłowackiej i albumu towarzyszącego wystawie "Occuppation '68". DCF DOMEK ROMAŃSKI, pl. bpa Nankiera 8 we Wrocławiu

8 października (środa)

  • 17.00 - Zamknięcie wystawy pn. "Occupation '68". DCF DOMEK ROMAŃSKI, pl. bpa Nankiera 8 we Wrocławiu


Mieczysław Piotrowski



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl