Biedną psinką nie chciało zająć się pogotowie weterynaryjne, schronisko dla psów ani Straż Miejska. Kobietę odsyłano od Annasza do Kajfasza. Pech chciał, że pani Irena znalazła zwierzę w Dniu Niepodległości. Ale czy wolny dzień jest usprawiedliwieniem dla służb interwencyjnych?
Był 11 listopada. Irena Kubacz wraz z córką Edytą wybrały się na cmentarz komunalny przy ul. Wrocławskiej. Gdy już wychodziły z nekropolii, przy drodze wyjściowej zauważyły leżącą, a właściwie przysypaną liśćmi, suczkę. Psiak był zziębnięty i wystraszony. Dwa miesiące temu pani Irena przygarnęła do siebie psa przywiązanego do słupa. Od tamtej pory Astor stał się pełnoprawnym członkiem całej rodziny. Dlatego nie mogła obojętnie przejść obok porzuconej na cmentarzu ciężarnej suki. Postanowiła działać. Zadzwoniła do schroniska dla bezdomnych zwierząt przy ul. Ceglanej.
- Telefon odebrał chyba jakiś ochroniarz. Powiedział, że nie może mi pomóc bo jest dzień wolny i nikogo z obsługi nie ma. Zadzwoniłam na pogotowie weterynaryjne, gdzie usłyszałam, że będę musiała zapłacić za przyjazd lekarza i zbadanie psa. W końcu zadzwoniłam do Straży Miejskiej. Dyżurujący strażnik odparł, że to nie ich sprawa – relacjonuje Irena Kubacz.
Cóż było robić? Kobieta zabrała zziębniętego psa do domu, umyła go i nakarmiła. Pogodziła się nawet z tym, że w dniu wolnym od pracy nikt nie chciał pomóc porzuconej psince. Postanowiła działać w drugi dzień. Nazajutrz obdzwoniła wszystkich: schronisko, weterynarza i straż miejską. I znowu nikt nie chciał zabrać znajdy. Legniczanka padła ofiarą typowej spychologii. Odsyłano ją od Annasza do Kajfasza.
- W schronisku powiedziano mi, że psa nie wezmą, bo jest przepełnione. A poza tym, skoro przygarnęłam psa, to jest moje zmartwienie i mój kłopot. Zrobili ze mnie idiotkę. Idąc tokiem myślenia pracowników schroniska, powinnam tego psa zostawić tam na cmentarzu na pewną śmierć. Bo po co robić sobie kłopot? Zadzwoniłam jeszcze raz do straży miejskiej. Usłyszałam, że na razie wszystkie patrole są zajęte innymi czynnościami, więc muszę poczekać – kontynuuje legniczanka.
Wyraźnie już zdenerwowana i poirytowana pani Irena skontaktowała się w końcu z naszą redakcją. Postanowiliśmy pomóc. Już wychodziliśmy z mieszkania kobiety, gdy w drzwiach stanęli strażnicy miejscy. Mężczyzna podszedł do psa z wykrywaczem chipów. Niestety pies nie miał elektronicznego identyfikatora, więc niemożliwe było ustalenie właściciela. Strażnik oświadczył jednak, że ciężarnej suki nie zabiorą, bo „istnieje duże prawdopodobieństwo, że psiak należy do pani Ireny, która teraz chce się go pozbyć ze względu na ciążę”. Kobieta stanęła jak wryta. Mundurowi się ukłonili i wyszli. Zdesperowana Irena Kubacz chwyciła za słuchawkę i zadzwoniła wprost do komendanta legnickiej straży. Komendant pochylił się w końcu nad losem zwierzęcia i obiecał przysłać drugi patrol. W kilka godzin później po naszej wizycie w mieszkaniu pani Ireny, faktycznie po raz wtóry przyjechali strażnicy i zabrali ciężarną sukę do schroniska.
- Strażnicy, którzy odmówili zabrania psa, zachowali się właściwie i zgodnie z procedurami – uprzedza komendant legnickiej Straży Miejskiej, Andrzej Srzedziński. - Strażnik uznał, że pies jest zadbany, nie było oznak wyczerpania i wycieńczenia. Podejrzewał, że ta pani od dawna ma tego psa i teraz chce się go pozbyć. Dlatego ta sprawa nie wymagała naszej interwencji. Naszym obowiązkiem jest udzielanie pomocy wszystkim porzuconym i skrzywdzonym zwierzętom, ale bywa tak, że ludzie nie chcą oddawać psów do schroniska, bo muszą za to zapłacić i wtedy proszą nas o ich zabranie.
Komendant przypomina, że w świetle obowiązującego prawa, za psa odpowiada właściciel posesji lub zarządca nieruchomości, gdzie zwierzę zostało znalezione. W tym przypadku ciężarną suką powinien zająć się administrator cmentarza komunalnego, czyli Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, tym bardziej, że spółka ta utrzymuje legnickie schronisko dla bezdomnych zwierząt przy ul. Ceglanej. „Błędem” pani Ireny było to, że zlitowała się nad ciężarną suką, bo nie chciała, by znaleziono ją potem zdechłą pod płotem.