Późne popołudnie, ul. Schumana. O tej porze na dworze jest już ciemno. Tłumy kierowców podąża w kierunku placu handlowego. Jedni na zakupy do Auchan i Castoramy. Drudzy zjeżdżają na parking przy nowo otwartym obiekcie Stop Shop.
Od strony Media Expert podjeżdża śmieciarka firmy van Ganselwinkel i zaczyna opróżniać swoje pojemniki. Potem plastikowe kosze wędrują na parking. Ale długo tam nie pozostają.
Jadący ul. Schumana kierowca renault scenica zauważa nagle na swojej drodze wirujący kubeł. Kierowca hamuje z piskiem opon, włącza awaryjne i błyskawicznie wysiada z auta. Pędzący prosto w jego samochód pojemnik, mężczyzna w porę zatrzymuje i "kołuje" w bezpieczne miejsce. Ale kilkadziesiąt minut później, ten sam lub inny pojemnik znów ląduje na jezdni powodując niebezpieczeństwo dla jadących.
- Pojemniki postawiliśmy na prośbę zarządcy terenu. Widocznie ktoś celowo, może dla zabawy, zaczął je przemieszczać na jezdnię. To nie nasza wina, że znalazły się na drodze. Zaraz po pana sygnale wysyłamy naszą ekipę, by zbadały sprawę - obiecał nam Andrzej Sobiegraj, kierownik ds. eksploatacji firmy van Gansewinkel.
Według naszych obserwacji, nikt umyślnie plastikowych koszy na jezdnię nie przenosił. Tego dnia był porywisty wiatr i to podmuchy sprawiły, że opróżnione pojemniki tańczyły na drodze narażając kierowców na kolizję. Dla tak silnego wiatru, jaki był tego dnia, porwanie pustego kosza to bułka z masłem. Czy nie można było kubłów odpowiednio zabezpieczyć? Na to pytanie odpowiedzi nie usłyszeliśmy.