Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Jak Orliki budowano

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Idea szczytna i piękna, bo dzieciaki mają kompleks sportowy z prawdziwego zdarzenia. Ale jakże okupiona ludzką harówą.

Bo przecież trzeba zdążyć na czas przed wizytą premiera.

Orlik za milion? Bujda na resorach

Dziś w Legnicy i Lubinie w towarzystwie miejscowych notabli i polityków z górnej półki uroczyście otworzą się bramy do Orlika. Boiska do siatkówki, kosza i piłki kopanej z zapleczem sanitarnym i szatniami staną się miejscem rozkwitu sportu dzieci i młodzieży. Idea piękna i szczytna, bo takich obiektów nigdy za wiele. Wreszcie dzieciaki w Legnicy i Lubinie będą miały gdzie spędzać wolny czas, wreszcie lekcje wychowania fizycznego nie będą odbywały się w ciasnych, szkolnych korytarzach, bo i tak bywało. Idea przecudna, bo inwestycja w młodego człowieka, który zamiast alkoholu i narkotyków woli dmuchać w płuca powietrzem, w przyszłości będzie owocować. „Moje boisko Orlik 2012” – rządowy program ekipy Donalda Tuska niestety już na starcie zyskał krytyczne recenzje. Pomijając intencje autorów i pomysłodawców. Fala krytyki spadła na tych, którzy projekty szacowali.

Minister sportu i turystyki, Mirosław Drzewiecki przekonywał wszystkich niedowiarków, że – jak w stolicy wyceniono – Orlika da się wybudować za milion złotych. Tym, którzy tak nie uważali, minister groził palcem, pouczał i instruował, że u nas w regionie to chyba inne kalkulatory mają. I jak się to skończyło? W niektórych dolnośląskich miastach prezydenci i burmistrzowie machnęli ręką na Orlika, bo wiedzieli, że ich 33 procent wkładu do tej inwestycji grubo przewyższy tę wartość. A minister i marszałek województwa więcej nie da i tyle, bo Drzewiecki orzekł, że wystarczy. Ale nie wystarczyło. Daleko nie szukać – Legnica. Już dawno prezydent Tadeusz Krzakowski, prezentując dokładne wyliczenia materiałów, kosztów produkcji i wykonania, alarmował, że gmina będzie musiała dołożyć do Orlika znacznie więcej, niż te 33 procent. I prezydent się nie pomylił. Bo legnicki Orlik kosztował ponad 1,8 mln zł. Minister Drzewiecki i marszałek dali po 333 tys. zł, a władze Legnicy poza swoim wkładem 333 tys. zł musiały jeszcze wysupłać 841 tysięcy. Prezydent się uparł i Orlik w Legnicy powstał. Mógł pójść śladem swoich kolegów z innych miast, gdzie Orlików nie będzie. Ale wtedy opozycja wyciągnęłaby grube działa atakując, że prezydent, były nauczyciel wychowania fizycznego, nie dba o rozwój fizyczny dzieci i młodzieży.

Dla premiera oklasków

Dziś przy Orliku w Legnicy i Lubinie spotkają się ojcowie tego sukcesu. Będą płomienne przemówienia, laurki, może nawet i kwiaty. Będzie i przecinanie wstęgi dla operatorów kamer i fotoreporterów, by potem ładnie to wszystko wyglądało w telewizji, gazetach i na portalach internetowych. Będą przedstawiciele lokalnej władzy i samorządu, będą marszałkowie i wojewodowie. Ministra Drzewieckiego nie będzie, ale za to ma być wicepremier Grzegorz Schetyna i wicemarszałek Sejmu, Jerzy Szmajdziński. Jednym słowem – wielobarwne spektrum polityczne.

Więc wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. W Legnicy już dawno jest, a w Lubinie? Od kilku dni na Orliku przy ul. Szpakowej robotnicy uwijają się jak w ukropie. Dzień i noc, noc i dzień. Potężne jupitery oświetlają cały teren. Po zmroku lubiński obiekt robi wrażenie. Sobota mija jak z bicza strzelił. Robotnicy już zmęczeni schodzą z Orlika grubo po tzw. ciszy nocnej. Przychodzi niedziela. Na lubińskim Orliku znów zaczyna się dzień pracy. Ludzie spieszą na poranne msze, mijają godziny, w kuchni już dawno pozmywane po obiedzie. Na Orliku praca wrze.

Mija popołudnie, siedząc w ciepłych fotelach przed telewizorem już dopijają poobiednią kawę, Orlik tętni robotą. Po 21. górnicy Polskiej Miedzi wychodzą z domów, by zdążyć na szychtę. Jest godz. 22. na Orliku w Lubinie nadal trwają gorące prace wykończeniowe. Niebieskie foteliki przy syntetycznych murawach już błyszczą, ale jeszcze trzeba przybić ostatnią deskę, coś tam przyciąć na szlifierce. Czy na pewno zdążą na dziś? Przecież o 13. ma być premier i marszałek i jak to będzie wyglądać? Co tam praca po godzinach, co tam praca w dniu wolnym od wszelkiej roboty. Nie ma lekko, trza harować, bo jak to będzie wyglądało, jak premier przyjedzie? Dobrze, że nie każą im trawy malować na zielono. Kiedyś już tak bywało.

Pracować po godzinach to rzecz ludzka. Ale trzeba wiedzieć też po co lub w imię czego się tak haruje. Po co zarywać nocki? Dla tych premiera oklasków? Można się poświęcać dla dzieci, ale dla władzy – to żenujące, smutne i tragiczne. Dzieciaki jeszcze zdążą się nacieszyć Orlikiem. A przecież można było tak ustalić termin wykonania i tak rozłożyć czas pracy, by zdążyć ze wszystkim na tip top. Ale widać, to już taka nasza świecka tradycja. Oby tylko przodownicy pracy na lubińskim Orliku mieli godziwie i uczciwie zapłacone za ciężką pracę po godzinach i w dniach wolnych - ku chwale rozwoju sportu dzieci i młodzieży.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl