Mimo, że legnicki sanepid spodziewał się otrzymać wyniki już w zeszły piątek, nie dotarły one ani do tutejszego oddziału Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, ani do Powiatowego Lekarza Weterynarii, Jacka Cichocza. Nad przyczynami takiego stanu rzeczy możemy najwyżej spekulować. Dziś nie otrzymaliśmy bowiem żadnych konkretnych informacji na ten temat.
Wyniki analizy próbek boczku pochodzącego z innych województw zostały opublikowane w miniony piątek. Pośród nich znalazły się informacje nt. zawartości dioksyn w mięsie pochodzącym z województwa łódzkiego. Wyniki te dają do myślenia: ponad dziesięciokrotne przekroczenie dopuszczanego poziomu zawartości polichlorowanych bifenyli i dioksyn, a w efekcie decyzja o zniszczeniu niemal 21 ton mięsa. Czy wobec tak zatrważających informacji, mamy się czego obawiać?
- Boczek na teren naszego powiatu rzeczywiście trafił z województwa łódzkiego. Ale nie jest jednak pewne, czy pochodzi on z tego samego zakładu w Irlandii – objaśnia Powiatowy Lekarz Weterynarii, Jacek Cichocz.
W związku z tym, że eksporterów było więcej, niż jeden, bez otrzymanych wyników analizy nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy podejrzane mięsiwo zawierać będzie podobną ilość dioksyn co toksyczny boczek z województwa łódzkiego. Zamiast więc spekulować nt. skażonego mięsa, musimy uzbroić się w cierpliwość i wyczekiwać ostatecznych wyników analizy, której końca nie widać.