Przedwczoraj transportowa karetka miała zaplanowany wyjazd do wrocławskiego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ul. Czerwonego Krzyża. Kierowca karetki miał odebrać tam krew. W tym samym dniu, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, Krystyna Barcik, miała do załatwienia sprawy służbowe w Urzędzie Marszałkowskim. Pani dyrektor - przy okazji - zabrała się karetką do Wrocławia. By szybciej przejechać przez zatłoczony Wrocław w godzinach szczytu, kierowca poloneza włączył sygnały świetlne i dźwiękowe. Karetka na sygnale z panią dyrektor podjechała pod Urząd Marszałkowski. Potem kierowca udał się w kierunku ul. Czerwonego Krzyża, gdzie mieści się Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, by odebrać krew. Krystyna Barcik nie zaprzecza faktom. Przyznaje, że tego dnia jechała karetką do urzędu. Rzecznik prasowy legnickiego szpitala, Marlena Mokrzanowska tłumaczy, że dyrektorka miała prawo zabrać się z kierowcą karetki, który jechał w tym samym kierunku.
- To nie było tak, że kierowca karetki specjalnie jechał do Wrocławia, by zawieźć panią dyrektor do Urzędu Marszałkowskiego w sprawach służbowych. Pani dyrektor skorzystała po prostu z okazji, że kierowca akurat w tym dniu musiał jechać do Centrum Krwiodawstwa – wyjaśnia Marlena Mokrzanowska.
Rzecznik szpitala podkreśla, że karetka, która zabrała panią dyrektor jest pojazdem transportowym, wykorzystywanym do przewożenia pacjentów, leków czy krwi, a nie jest przystosowany do ratowania ludzkiego życia.
- Wyjazd karetki transportowej do Wrocławia w żaden sposób nie naraził pacjentów legnickiego szpitala na niebezpieczeństwo. Zdrowie ani życie pacjentów nie było zagrożone, bo dla potrzeb pacjentów przystosowane są inne karetki - tłumaczy M. Mokrzanowska.