Do zdarzenia doszło na odcinku autostrady A4 między Złotoryją a Legnicą. Patrolujący ten fragment arterii policjanci z legnickiej „drogówki” otrzymali informację, że w kierunku Wrocławia podąża tir marki Man, którego kierowca jest najprawdopodobniej pijany. Jak informowali inni kierowcy jadący w tym samym kierunku, siedzący za kierownicą kolosa jechał zygzakiem, spychając inne samochody.
Funkcjonariusze natychmiast udali się we wskazanym kierunku i w pewnym momencie, na wysokości węzła Złotoryja - Legnica ujrzeli jadącego całą szerokością jezdni tira. Nie zastanawiając się długo policjanci ruszyli za nim w pościg. Widząc za sobą policyjny radiowóz, kierowca zamiast się zatrzymać, przyspieszył jeszcze bardziej. Sytuacja na drodze była poważna, bo w każdej chwili pijany mężczyzna mógł spowodować groźny wypadek. W pościgu policjantom pomógł kierowca innego tira, który śledził całą sytuację. Kierowca ten jadąc przed uciekającym, zaczął powoli wyhamowywać prędkość, a ponieważ jechał równie dużym pojazdem, zbieg nie mając innego wyjścia też zaczął się zatrzymywać.
W tym momencie policjanci wyprzedzili uciekający samochód. Zatrzymany kierowca Mana został natychmiast wyciągnięty z kabiny. Badanie alkomatem wykazało, że miał 2,14 promila alkoholu w organizmie. W trakcie rozmowy przyznał, że na widok policjantów wpadł w panikę i dlatego zaczął uciekać. I na nic nie zdały się tłumaczenia, że właśnie świętował w „Andrzejki” swoje imieniny. Policjanci nie byli dla niego łaskawi, bo być nie mogli. Pijanemu kierowcy zostaną postawione nie tylko zarzuty prowadzenia auta w stanie nietrzeźwym, ale także - narażenia zdrowia i życia innych kierowców, co mogło zakończyć się katastrofą w ruchu. Grozi mu kara pozbawienia wolności do 2 lat.