Do próby wymuszenia haraczu za skradziony telefon komórkowy doszło na legnickim dworcu kolejowym. 19-letni chłopak kupował w kasie bilet, gdy nagle został pchnięty przez obcego mężczyznę ubranego w czarną kurtkę. Chłopak kupił bilet i gdy chował go do kieszeni zauważył, że nie ma telefonu komórkowego i pieniędzy. Poprosił pracownika kasy o skorzystanie z aparatu. 19-latek zadzwonił na swój telefon. Po drugiej stronie słuchawki odezwał się jakiś mężczyzna oświadczając, że owszem - skradziony telefon mu zwróci, ale nie za darmo. Bo "znaleźne" kosztuje 500 zł.
Poszkodowany przystał na propozycję i umówił się ze złodziejem na dworcu w określonym miejscu. Sprawca jednak nie wiedział, że 19-latek o całym zdarzeniu powiedział policji. Funkcjonariusze urządzili zasadzkę. W czasie "transakcji" złodziej uprzedził chłopaka, że jeśli ten odmówi przyjęcia jego oferty, na własnej skórze poczuje ciosy kijem bejsbolowym. Wtedy do akcji wkroczyli policjanci, którzy z ukrycia obserwowali "negocjacje". 35-latek został zatrzymany za kradzież i wymuszenie rozbójnicze. Teraz stanie przed sądem, Grozi mu do dziesięciu lat pozbawienia wolności.