Minioną rundę w wykonaniu legnickich piłkarzy trudno jednoznacznie określić jako dobrą lub złą. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim nierówna gra zawodników miejscowej drużyny, którym wprawianie kibiców w stan euforii przychodziło z porównywalną łatwością, co przyprawianie ich o kilkudniowy, uciążliwy ból głowy.
Bohaterami i antybohaterami wzlotów i upadków "Miedzianki" nie zawsze byli jednak sami piłkarze... Warto więc wspomnieć spotkania, które w największej mierze wpłynęły na ostateczną pozycję legniczan w II-ligowej tabeli.
Kluczowe mecze rundy wiosennej:
Miedź Legnica – Zawisza Bydgoszcz (3:0)
Po listopadowym, wysokim zwycięstwie nad Nielbą Wągrowiec (4:1) legniczanie przystąpili do meczu podwyższonego ryzyka niezwykle skoncentrowani. Trener Jarosław Pedryc zapowiadał przed spotkaniem, że jego podopieczni są w stanie zwyciężyć z każdym rywalem. -Dlaczego właśnie nie dziś? - zdawali się pytać kibice. Piłkarze odpowiedzieli im celująco. Bohaterem spotkania został Michał Żółtowski, który na wiosnę bardzo często okazywał się architektem sukcesów "Miedzianki". Lewonożny obrońca rozgrywający swój czwarty sezon w barwach legnickiej drużyny, zanotował tego dnia aż trzy asysty. Precyzyjne podania kolegi zamienili na gole: Wojciech Smarduch, Krzysztof Kotlarski i Paweł Ochota.
Miedź Legnica – Ślęza Wrocław (1:2)
Po wyśmienitej inauguracji i dobrych pojedynkach przeciwko wyżej notowanym rywalom, prowadzeni przez Jarosława Pedryca piłkarze zdawali się rozpoczynać powolny marsz w górę tabeli. Plan podboju ligi zniweczył szczeciński arbiter Piotr Gałązka, który sprawiał tego dnia, że w porównaniu z jego wyczynami pojęcie "sędziowania stronniczego" można było uznać za pozytywne. Najpierw z boiska wyleciał niezawodny bramkarz Aleksander Dżuldinow, następnie filigranowy pomocnik Marcin Garuch (obaj ukarani czerwonymi kartkami). Żółtą kartkę, wykluczającą jego grę w kolejnym meczu przeciwko szczecińskiej Pogoni, otrzymał kapitan Paweł Woźniak. Mimo że legniczanie ostatnie 20 minut grali w dziewiątkę, potykający się o własne nogi zawodnicy Ślęzy nie potrafili zdobyć wyrównującego gola. Piłkarze Miedzi zwycięstwo stracili dopiero w doliczonym czasie. Jedyną bramkę dla gospodarzy z rzutu karnego zdobył Michał Żółtowski.
Po porażce ze Ślęzą legniczanie pod wodzą Jarosława Pedryca nie zdołali się już podnieść. Podejmowane przez arbitra decyzje szkoleniowca z Prochowic kosztowały więc w efekcie posadę, a samych zawodników ok. dwa tygodnie urlopu, które poświęcić musieli na przygotowania do barażowego dwumeczu przeciwko Błękitnym Stargard Szczeciński.
Zagłębie Sosnowiec – Miedź Legnica (0:2)
Debiut Janusza Kudyby na stanowisku trenera "Miedzianki" wypadł obiecująco. Nic dziwnego, że zawodnicy, w których szkoleniowiec wyzwolił nowe pokłady energii, w Sosnowcu byli zdecydowani grać o pełną pulę. Pierwszego gola od momentu zmiany opiekuna strzelił Michał Ilków-Gołąb, który znacznie lepiej radził sobie pod wodzą ofensywnego trenera. Trafienie na 0:2 zanotował, wypożyczony z Lubina, Łukasz Zagdański. Dodatkowy smaczek nadawał temu spotkaniu fakt, że Janusz Kudyba prowadził Zagłębie, zanim objął posadę w Legnicy. Piłkarze zagrali więc nie tylko dla kibiców, ale i szkoleniowca, który mógł wyjechać z Sosnowca jako zwycięzca.
Wygrana na trudnym terenie sprawiła, że zawodnicy Miedzi złapali kontakt ze strefą barażową i z każdą kolejką zwiększali swoje szanse na udział w dwumeczu o utrzymanie.