Decyzja radnego jest swego rodzaju protestem przeciwko układowi, jaki jego zdaniem wytworzył się w mieście.
- Jako członek Prawa i Sprawiedliwości byłem głęboko przekonany, że znajduję się w gronie ludzi prawych. Po ponad dwóch latach zauważyłem, że ci sami ludzie łamią partyjne prawo nie informując wszystkich członków zarządu powiatowego o planowanych działaniach. W ten oto sposób w legnickim PiS wytworzyła się nieformalna grupa, która za cichą aprobatą lokalnych posłów doprowadziła do koalicji klubu radnych PiS z klubem SLD i postkomunistycznym klubem prezydenta miasta - mówił na przedsesyjnej konferencji prasowej Krzysztof Opaliński.
W skład nieformalnej grupy, która zdaniem Opalińskiego zawiązała sojusz z obozem prezydenta Tadeusza Krzakowskiego wchodzą Krzysztof Ślufcik, szef legnickiego PiS oraz radni Ewa Szymańska i Jan Kurowski. Opaliński rzucił pod adresem swoich dawnych kolegów partyjnych mocne słowa. Jego zdaniem cała trójka wraz z prezydentem Krzakowskim to "grupa trzymająca władzę". Co więcej, Opaliński nazwał Kurowskiego samozwańczym przewodniczącym klubu radnych PiS, który groźbami, szantażem i straszeniem wymuszał od pozostałych radnych PiS, decyzję o głosowaniach np. nad projektem budżetu, odwołaniem Roberta Kropiwnickiego (PO) z funkcji szefa Rady Miejskiej.
- Radni PiS i PO przygotowali poprawki do budżetu, które zaakceptował zarząd powiatowy PiS, bo uznał prezydencki projekt za szkodliwy dla rozwoju miasta. Tuż przed sesją Jan Kurowski oświadczył, że nie głosujemy zgodnie z podjętymi wcześniej decyzjami, tylko mamy głosować pod dyktando prezydenta Legnicy. Posłuszeństwo Kurowski wymusił szantażem i groźbą wyrzucenia z partii. Zaniepokojony takim postępowaniem władz klubu wielokrotnie dawałem wyraz swojej dezaprobaty. Skutkowało to groźbami i naciskami, którymi nie mam zamiaru ulegać - opisuje Krzysztof Opaliński.
Zniesmaczony działaniem swoich kolegów, radny napisał list do prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, w którym powiadomił go o układzie i dziwnym związku PiS z Lewicą. Jako kolejny przykład nieformalnej koalicji PiS z obozem prezydenta Krzakowskiego, radny Opaliński wskazał wybór na sekretarza miasta, Marka Białowąsa, byłego radnego PiS z Jawora, bliskiego współpracownika posłanki PiS, Elżbiety Witek.
- Powołanie radnej Szymańskiej na fotel przewodniczącej Rady Miejskiej, wybór nowego sekretarza to jawne kupczenie stanowiskami. Moje przekonanie o tym, że nigdy Prawo i Sprawiedliwość nie będzie współpracowało z SLD zostało pogrzebane. Dlatego podjąłem decyzję o wystąpieniu z partii i klubu. O partii PiS można powiedzieć dziś, że prawo jest, ale gdzie ta sprawiedliwość - pytał radny Opaliński.
Wywołani do tablicy, Ewa Szymańska i Jan Kurowski uważają zarzuty Opalińskiego za śmieszne i bezpodstawne.
- Okazało się, że jesteśmy bandą czworga. Nigdy nie było żadnego wymuszenia, szantażu czy groźby wyrzucenia z partii. Wszystko odbywało się zgodnie ze statutem partii. Nigdy nikomu nie nakazywałem, jak mamy głosować. Za każdym razem była to gorąca prośba - skomentował szef klubu radnych, Jan Kurowski.
Ewa Szymańska dodała, że od kiedy pamięta radnego Opalińskiego, zawsze coś mu się nie podobało.
- W takiej sytuacji trudno nawet o komentarz, do tego, co mówi i zarzuca nam radny - skwitowała przewodnicząca Rady Miejskiej w Legnicy, Ewa Szymańska.
Jaką polityczną przyszłość wybierze dla siebie radny Opaliński? Czy przejdzie np. do Platformy Obywatelskiej, co wydaje się najbardziej prawdopodobną opcją? Na razie Opaliński wybrał niezależność.