Tego jeszcze w Legnicy nie było. Miasto nawiedziła potężna nawałnica porównywalna z trąbą powietrzną. W jednej chwili niebo nad miastem zrobiło się czarne. Prędkość wiatru miejscami przekraczała ponad 130 km/h. Intensywny deszcz, porywisty wiatr dokonały w Legnicy prawdziwego dzieła zniszczenia. Usuwanie skutków kataklizmu potrwa jeszcze przez wiele, wiele dni.
- Ilość przyjętych zgłoszeń jest niepoliczalna. Jest ich tak wiele, że tego nie da się policzyć. Do akcji usuwania skutków wczorajszej nawałnicy zadysponowaliśmy wszystkie jednostki PSP i zastępy OSP z ościennych miejscowości. Na miejscu pomagają nam również jednostki straży z Wrocławia. W sumie około 80 strażaków - relacjonuje na gorąco st. kpt. Zdzisław Sokół, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Legnicy.
Bilans ofiar wśród ludzi jest przerażający. Nawałnicy nie przeżył jeden z mężczyzn płynący łódką na Jeziorze Kunickim. Gdy rozpętało się piekło, łódka wywróciła się do góry dnem. Tylko dwaj mężczyźni mieli na sobie kamizelki ratunkowe. Trzeci z mężczyzn pozbawiony kapoka niestety nie miał szans utrzymać się na wodzie i siły, by dopłynąć do brzegu. Mężczyzna zniknął pod wodą. Od godz. 19.30 do pierwszej w nocy na szpitalny oddział ratunkowy legnickiego szpitala zgłosiło się 41 poszkodowanych osób z powierzchownymi ranami.
- 14 pacjentów nadal przebywa na szpitalnych oddziałach. 10 na oddziale chirurgicznym, dwóch na ortopedii, jedna osoba przebywa na neurochirurgii i jedna na chirurgii dziecięcej. Najbardziej ucierpiał mężczyzna, którego przygniotła blacha jakieś konstrukcji. Ten pan ma złamaną nogę, dziś będzie operowany - poinformowała nas Marlena Mokrzanowska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Wiele szczęścia miał 5-letni chłopczyk. Wraz z matką był w epicentrum nawałnicy. Chłopczyk jechał na rowerze. Wiatr dosłownie porwał dziecko wraz z rowerem. Chłopczyk ma załamaną rękę.
Szkody, jaki wyrządziła wczorajsza nawałnica, gołym okiem widać w mieście. Najgorsza sytuacja wygląda w miejskim parku. Cały teren pokryty jest powalonymi drzewami.
- Byłam wczoraj w parku, gdy rozpętało się to piekło. Tak, jak wszyscy staliśmy, od razu rzuciliśmy się na ziemię. Ludzie przerażeni uciekali w różne strony, nikt nie wiedział, co się dzieje i co się może wydarzyć. To było piekło, coś nie do opisania. Jak żyję, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Boże, jak myśmy to przeżyli, to cud - opowiada nam dziś spotkana w parku pani Bożena z Legnicy (nazwisko do wiadomości redakcji).
Park miejski rzeczywiście wygląda dziś jak krajobraz po bitwie. Alejkami spacerowymi nie da się przejść. Wszędzie leżą połamane gałęzie, drzewa powyrywane z korzeniami. Natura wyrządziła ogromne szkody. Najcenniejsze okazy, pomniki przyrody złamały się jak zapałka. Ucierpiała palmiarnia. Ludzie na własną rękę próbują usuwać gałęzie.
- Tam, gdzie rzeczywiście możemy na własną rękę usunąć gałęzie, cegły czy dachówki, pomagajmy sobie nawzajem - apeluje komendant Zdzisław Sokół. - W innych przypadkach poczekajmy na przyjazd naszych służb.
Nie tylko legnicki park ucierpiał. Wiatr powyrywał fragmenty dachów budynków komunalnych, instytucji, miejscowych firm i sklepów. Cegły spadały na ziemię, niszcząc samochody. Według informacji Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej w Legnicy, zniszczonych jest kilkadziesiąt budynków komunalnych. Najgorsza sytuacja jest na Zakaczawiu. Tam gołym okiem widać, ile ubytków jest w dachach. Ludzie zostali pozbawieni dachu nad głową. Do południa w Legnicy padał deszcz. Woda wdarła się do mieszkań na najwyższych piętrach. Ludzie wciąż walczą z żywiołem.
Wczoraj świadkowie opowiadali nam, jak ludzie uciekali z marketów. W Biedronce na Piekarach dach cały "chodził", zalało cały magazyn. Towar jest do wyrzucenia. Ludzie w popłochu uciekali ze sklepów obawiając się zawalenia. Tylko, że na zewnątrz sytuacja nie była do pozazdroszczenia.
Pracowitą noc mieli legniccy energetycy. Wiatr pozrywał linie wysokiego napięcia. W wielu miejscowościach do tej pory nie ma jeszcze prądu. Jak zapewniają przedstawiciele legnickiego oddziału EnergiPro, dostawy energii wznawiane są na bieżąco, w miarę lokalizacji i usuwania uszkodzeń. Wczoraj na kilkadziesiąt minut bez prądu był legnicki szpital. Od razu włączono awaryjne zasilanie i na szczęście nie doszło do ewakuacji pacjentów. Stanęły pociągi. Wyjazd z legnickiego dworca PKP był niemożliwy. Nieciekawie było na legnickich osiedlach Kopernik i na Piekarach. Z bloków płatami odrywały się fragmenty blaszanej elewacji. W mieście na niektórych skrzyżowaniach nadal nie działa sygnalizacja świetlna. Na jedniach wciąż leżą powalone drzewa. Zachowajmy szczególną ostrożność.