- Mam nadzieję, że do formy dojdę wcześniej, ale wciąż odczuwam skutki kontuzji, a w takiej sytuacji dyskomfort przekłada się na dyspozycję. Solidnie przepracuję zimowy okres przygotowawczy i myślę, że w przyszłej rundzie z tą formą będzie już lepiej – mówi napastnik, który przed kilkoma tygodniami przypomniał o sobie Januszowi Kudybie za sprawą dobrych występów w IV-ligowych meczach drużyny rezerw.
Piłkarz, który do "Miedzianki" trafił ze zgorzeleckiej Nysy wspomina, że za czasów Jarosława Pedryca miał problemy z wykorzystywaniem sytuacji podbramkowych. Od chwili, gdy przybył do legnicy, Marcin Orłowski dla Miedzi trafił zaledwie raz – w maju 2008 roku, w spotkaniu przeciwko drużynie Chrobrego Głogów.
- Był taki okres, że nie potrafiłem trafić nawet w stuprocentowej sytuacji. Jednak teraz na treningach jest już coraz lepiej, coraz pewniej się czuję i zdecydowanie częściej piłka wpada po moich strzałach do siatki. Ciężko oceniać mi siebie samego, ale moją mocną stroną były zawsze: gra tyłem do bramki, pojedynki główkowe i właśnie skuteczność. Mam nadzieję, że znów zacznę wykorzystywać sytuacje podbramkowe – kończy legnicki napastnik.