Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Stróże prawa przed Temidą

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Co łączy jednego z najbardziej rozpoznawalnych legnickich sędziów i twardego gliniarza? Ich życie zawodowe i prywatne, nagle zostało wywrócone do góry nogami. Zupełnie nieoczekiwanie stali się podejrzanymi i oskarżonymi.

Sędzia legnickiego Sądu Okręgowego, Witold Wojtyło, to jeden z najbardziej medialnych, a przez to znanych i rozpoznawalnych postaci w mieście. Młody, inteligentny, błyskotliwy. Prezes Sądu Okręgowego ufa mu tak bardzo, że Wojtyło dostaje jedne z głośniejszych spraw na legnickiej wokandzie. Dał się poznać jako sędzia procesów IPN-owskich wymierzonych przeciwko byłym funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa. Sądził oprawców i zabójców Maćka Witkowskiego, maturzysty ze Złotoryi, bestialsko zamordowanego w styczniu 2007r. Prowadzi sprawę przeciwko kilkunastu samorządowcom i biznesmenom z Polkowic oskarżanym o łapówki i przekraczanie uprawnień. W tej sprawie głównym oskarżonym jest Emilian Stańczyszyn, były burmistrz Polkowic, dziś tzw. szara eminencja na polkowickich salonach władzy. Wojtyło jest w składzie sędziowskim w toczącym się właśnie głośnym procesie gangsterów z Lubina, którzy przez wiele miesięcy trzęśli miastem strzelając z broni, wymuszając haracze, handlując narkotykami.

Ale kariera błyskotliwego, młodego sędziego mogła załamać się bardzo szybko i skutecznie. Młody, nieprzejednany, ale czy nie przekupny? Takie pytanie zadawali sobie koledzy sędziowie, gdy Wojtyło został oskarżony o przyjęcie korzyści majątkowej. Z sędziego Witolda Wojtyło z dnia na dzień stał się oskarżonym Witoldem W. Sprawę prowadziła lubelska delegatura Prokuratury Krajowej. Legnickiemu sędziemu śledczy postawili zarzut korupcji. A korumpować go miała Violetta P., która zeznała w prokuraturze, że dała sędziemu "w łapę" 12 tys. zł za łagodne potraktowanie jej męża, który czekał na wyrok.

Prokuratura domagała się uchylenia Wojtyle sędziowskiego immunitetu. Po blisko roku Sąd Najwyższy uznał, że postawienie sędziemu zarzutu przyjmowania łapówek przez Prokuraturę Krajową i żądanie uchylenia immunitetu nie miało żadnych podstaw. Nie znaleziono bowiem żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek Violetta P. dała, a sędzia wziął 12 tysięcy złotych łapówki. Sędziowie SN wytknęli prokuraturze szereg uchybień proceduralnych. Witold Wojtyło wielokrotnie powtarzał, że został niesłusznie oskarżony i musiał udowadniać, że nie jest wielbłądem. Jaki jest finał tej sprawy? Legnicki sędzia złożył do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o składaniu fałszywych zeznań przez kobietę, która bezpodstawnie go oskarżyła.

Mocne dowody

Sprawa zatrzymania byłego komendanta komisariatu policji w Chojnowie, Leszka Witkowskiego, była w swoim czasie niusem numer jeden wszystkich lokalnych i regionalnych mediów. Komendant komisariatu policji w Chojnowie, a wcześniej były naczelnik legnickiej "drogówki" wraz ze swoim zastępcą Adamem P., zostali zatrzymani 26 marca ubr. przez funkcjonariuszy biura spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Leszek Witkowski doskonale pamięta dzień, który zmienił jego życie.

- Jak co dzień stawiłem się rano w pracy. Przed godziną dziewiątą rano przyszli funkcjonariusze z nakazem zatrzymania i doprowadzenia do prokuratury. Kompletnie nie widziałem, o co chodzi, dlaczego zostałem zatrzymany. Jak się wtedy czułem? Paskudnie - wspomina dziś Leszek Witkowski.

Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu, która sprawę nadzoruje, dzień po głośnym zatrzymaniu, postawiła policjantom zarzuty. A oskarżenie było mocnego kalibru. Obu komendantom zarzucono przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za odstąpienie od czynności służbowych, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków służbowych oraz ukrywanie dokumentów. Oprócz tego, Leszkowi Witkowskiemu zarzucono nielegalne posiadanie amunicji, stosowanie przemocy wobec osób zatrzymanych i wymuszanie tym zeznań oraz bezprawne pozbawienie wolności. Obaj policjanci, decyzją sądu trafili tymczasowo na dwa miesiące do aresztu. Witkowskiemu przedłużono areszt jeszcze o miesiąc.

Od zatrzymania i postawienia byłemu komendantowi z Chojnowa zarzutów minęło ponad półtora roku. Co dalej dzieje się w tej sprawie? Dlaczego do tej pory nie sporządzono aktu oskarżenia i nie rozpoczął się proces policjanta? Dlaczego prokuratura z tym zwleka?

- Akt oskarżenia powinien być przygotowany w ciągu najbliższych dni, może tygodni - ucina krótko Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy wrocławskiej Prokuratury Okręgowej.

Jakie zarzuty mogą znaleźć się w akcie oskarżenia? Czy te same, które postawiono Witkowskiemu pod koniec marca ubr?

- Nie mogę powiedzieć, czy zarzuty będą te same, czy mogą się zmienić. Z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego nie mogę ujawnić szczegółów pracy prokuratora - dodaje M. Klaus.

Spisek lokalnych biznesmenów?

Były komendant twierdzi, że zna powody zwłoki wrocławskiej prokuratury.

- Bo dowodów na moją winę nie znaleziono żadnych. Cały materiał opiera się na poszlakach, jest zlepkiem zeznań czterech świadków, z których jeden już nie żyje. Zeznania tych osób to wszystkie dowody, jakie przeciwko mnie zgromadziła prokuratura. Czy na podstawie tak słabego materiału dowodowego można kogoś sądzić? Przez cały ten czas prokuratura nie zadała sobie trudu, by zweryfikować zeznania świadków. A co do innych zarzutów, prokurator miał trudności z ustaleniem dat niektórych zdarzeń, które podobno miały mieć miejsce - mówi nam Leszek Witkowski.

Policjant uważa, że padł ofiarą spisku grupy lokalnych biznesmenów zajmujących się głównie transportem. Bo za bardzo naraził się wpływowym ludziom, którzy w Chojnowie mieli coś do powiedzenia. Bo może komuś nadepnął na odcisk i teraz ponosi tego konsekwencje. Leszek Witkowski uważa, że jest kozłem ofiarnym, że ktoś celowo chciał skutecznie go wyeliminować ze służby. Jeśli tak, pytanie, kto i za co?

- Myślę, że wśród podwładnych nie jest mile widziany przełożony, który wymaga i robi to jeszcze ponad stan. I na dodatek zmusza niektórych policjantów do wykonywania swoich podstawowych obowiązków służbowych. Nie chcę dalej tego wątku poruszać. Myślę, że na rozwinięcie tego tematu przyjdzie jeszcze stosowny moment - zaznacza Witkowski.

Legnicki policjant zapowiada, że przed sądem zrobi wszystko, by oczyścić się z zarzutów. Jego zdaniem, to nie on musi udowadniać, że jest niewinnym człowiekiem.

Dla prokuratury legnicki policjant jest Leszkiem W. Dla nas zgodził się, by podawać jego pełne imię i nazwisko.

- Dlaczego mam się ukrywać pod inicjałami? Nie jestem człowiekiem anonimowym. Nie mam nic do ukrycia, nie będę się chował przed nikim. Uważam, że jestem niewinny i tego mam zamiar dowieść przed sądem. Chcę jedynie sprawiedliwości i prawdy. Nic więcej - podkreśla Leszek Witkowski.

W przypadku legnickiego sędziego prokuratura nie znalazła żadnych dowodów potwierdzających jego winę. Witold Wojtyło został oczyszczony z zarzutów a teraz sam będzie domagał się sprawiedliwości oskarżając kobietę, która wrobiła go w łapówkę. Czy podobnie będzie z legnickim policjantem? Czy faktycznie prokuratura nie ma nic na Witkowskiego, jak uważa sam zainteresowany? A może jest wręcz odwrotnie – oskarżenie będzie uginało się od ciężaru przestępstw. Wszystko zależy od tego, co znajdzie się w akcie oskarżenia i jakie udało się w tej sprawie zgromadzić dowody? Obu panów łączy jeszcze jedno - chcą sprawiedliwości.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl