- Sam nie wiem dlaczego sędzia ukarał mnie czerwoną kartką. Przypadkowo wbiegłem w przeciwnika, przewróciłem go. Arbiter stał tyłem do tej sytuacji, a gdy tylko się odwrócił, wyjął czerwony kartonik – zarzeka się napastnik "Miedzianki".
Łukasz Zagdański, który do wyjściowego składu legnickiej drużyny trafił wskutek absencji jej czołowego snajpera, Piotra Burskiego, w meczu z Lechią na zdobycie gola potrzebował zaledwie 7 minut.
- Miałem jeszcze dwie dogodne sytuacje, piłka nie chciała jednak wpaść do siatki. Zabrakło trochę spokoju i szczęścia – mówi napastnik wypożyczony z Zagłębia Lubin. - Wywalczone punkty na pewno cieszą, ale po tym meczu pozostaje pewien niedosyt. Czerwona kartka wykluczyła mnie ze składu na najbliższe ligowe spotkanie. Z moją formą jest coraz lepiej, a bramki, które zdobywam dodają mi skrzydeł. Tak było w zeszłym sezonie i teraz, póki co, też się to sprawdza – mówi z uśmiechem napastnik "Miedzianki".