Nowelizacja rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej zakłada, że szkoły mają obowiązek zapewnienia możliwości pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych w pomieszczeniach placówki. Wymarzonym rozwiązaniem byłoby zamontowanie szafek w każdej szkole. Nie każda jednak może sobie na to pozwolić. Legnickie placówki dostosowały się więc do zaleceń – każda na swój sposób.
W najlepszej sytuacji był Zespół Szkół Integracyjnych. - W naszej szkole uczniowie klas 1-3 od zawsze mogą zostawiać część przyborów w szkole. Nie są to jednak szafki, a wygospodarowana w klasach przestrzeń. Pomieszczenia z szafkami przeznaczyliśmy na potrzeby gimnazjalistów. Część szafek znajdowała się na terenie szkoły już wcześniej, jednak musieliśmy dokupić kilka dodatkowych – wyjaśnia Sławomir Mateja, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 20 przy jedynym w Legnicy Zespole Szkół Integracyjnych.
Większość szkół nie może sobie pozwolić na zakup szafek. Najczęstszą przeszkodę jest po prostu brak miejsca. W polskich realiach szafki rodem z amerykańskich filmów dla młodzieży zastępowane są więc zbiorczymi szafami stojącymi w klasach.
- Na wprowadzenie osobnych szafek dla każdego ucznia zwyczajnie nie mamy przestrzeni – tłumaczy Joanna Maciejewska ze Szkoły Podstawowej nr 7 - Stosujemy więc zamykane meble, które stoją bezpośrednio w klasach. Tam dzieci mogą zostawiać farby, bloki, podręczniki niepotrzebne do pracy w domu i inne pomoce naukowe – mówi dyrektor "siódemki".
Podobnie z ministerialnym rozporządzeniem poradzili sobie w innej legnickiej podstawówce, jednak – jak tłumaczy dyrektor placówki – większość uczniowskiego ekwipunku i tak po lekcjach ląduje w tornistrze i na plecach wychowanków wraca do domów.
- W każdej klasie mamy szafkę i teczki, w których uczniowie mogą zostawiać część pomocy naukowych. Prawda jest jednak taka, że sporo książek czy przyborów dzieci codziennie zabierają ze sobą – zapewnia Sebastian Miecierz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19.
A jest co zabierać, tornistry pierwszoklasistów nie należą bowiem do lekkich. - Drugie śniadanie, napój, książki z przynajmniej dwóch przedmiotów, strój gimnastyczny, przybory – wylicza Krystyna Skorupa, babcia 7-letniego ucznia Szkoły Podstawowej nr 20, który akurat o ciężar noszonego plecaka nie musi się martwić. - Zawsze kiedy odprowadzam wnuczka do szkoły, pomagam mu, niosąc plecak za niego. Jest on po prostu zbyt ciężki dla małego dziecka i boję się o jego zdrowie. Proszę sprawdzić samemu – mówi pani Skorupa, wręczając nam tornister pierwszoklasisty.
Zbyt ciężki bagaż noszony na plecach młodego ucznia może przyczynić się do powstania schorzeń kręgosłupa, zaburzeń równowagi i niewłaściwej postawy. Większość wychowanków klas nauczania początkowego dźwiga tornister ważący kilka kilogramów. W ilu przypadkach problem obciążonego plecaka stanie się początkiem wieloletnich wizyt w poradniach ortopedycznych? Sprawdzali to pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Legnicy. Tutejszy sanepid w połowie października przeprowadził pomiary wag uczniowskich tornistrów w trzech wybranych placówkach (w tym w dwóch legnickich szkołach). Wyniki nie napawają optymizmem.
- Dopuszczalne obciążenie pleców dziecka wynosi 10 proc. wagi jego ciała. W większości przypadków waga tornistra nieznacznie przekracza tą wielkość, a w jednostkowych przypadkach obciążenie sięga nawet 9 kg. Taki ciężar na plecach dziecka ważącego 40 kg może stanowić poważny problem – przekonuje Magdalena Stawiska-Lichota z legnickiego sanepidu. - Zauważyliśmy, że zbyt duża waga tornistra często spowodowana jest dodatkowymi przedmiotami, które najmłodsi zabierają ze sobą do szkoły. Oprócz podręczników i innych pomocy naukowych, w plecaku bardzo często znaleźć można gry czy inne zabawki, które potrafią nawet podwoić ciężar dźwiganego przez uczniów tornistra – dodaje rzecznik prasowy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Legnicy.
Potwierdzają to również niektórzy dyrektorowie legnickich szkół. Sławomir Mateja z SP nr 20 wspomina scenę, którą swego czasu zaobserwował na terenie swojej placówki. - Rzecz działa się w trakcie przerwy na drugie śniadanie. Jeden z uczniów wyjął kanapki z plastikowego opakowania, po chwili z innego już pojemnika wyciągnął serwetki, aby ostatecznie sięgnąć po... termos, w którym przyniósł do szkoły herbatę. Wszystkie śniadaniowe pakunki znajdowały się w jego plecaku, musiał więc przynieść je z domu, a przecież miały one swoją wagę – dziwi się dyrektor jednej z legnickich podstawówek.
W wielu przypadkach nadmiar wymaganych przez nauczycieli podręczników czy zbyt ciężki plecak (stanowiący często nawet połowę wagi całego szkolnego ekwipunku) nie są jedynymi przyczynami przeciążania dziecięcych pleców. W niektórych szkołach postanowiono więc podejść do problemu także w inny sposób. - Poszczególni wychowawcy rozmawiali z rodzicami naszych uczniów. Doradzali w kwestii doboru odpowiedniego tornistra, prosili też, aby rodzice sprawdzali co ich pociechy przynoszą do szkoły. Mamy nadzieję, że takie działania okażą się pomocne – mówi Joanna Maciejewska z SP nr 7.
Dyrektorzy większości legnickich placówek zgadzają się co do tego, że ministerialny wymóg wprowadzono zbyt szybko. - Rozporządzenie nie zostało dobrze przemyślane. Szkoły borykają się z dużym problemem braku środków i przestrzeni wymaganej do zrealizowania wytycznych Ministerstwa Edukacji. Już dziś spora część legnickich placówek nie może zapewnić uczniom osobnych szafek, co będzie gdy na miejsce tegorocznych pierwszoklasistów przyjdą nowi uczniowie? W przeciągu kilku kolejnych lat problem stanie się poważniejszy – uważa szef jednej z legnickich podstawówek.