Dzisiejsza sprawa byłego dyrektora legnickiego ośrodka pomocy społecznej wzbudziła ogromne zainteresowanie lokalnych i regionalnych mediów. Andrzej K. został zatrzymany w kwietniu br. pod zarzutem przyjęcia dwóch łapówek po 10 tys. zł. Prokuratura oskarża go także o przekroczenie swoich uprawnień.
Utargowali wyrok
Sprawa byłego dyrektora legnickiego MOPS-u zelektryzowała opinię społeczną. W grudniu ubr. przyjął od dyrektora Zakładu Pracy Chronionej "Yax" łapówkę w wysokości 10 tys. zł. Na drugą łapówkę w tej samej wysokości Andrzej K. połakomił się w kwietniu tego roku. W tym przypadku łapówkarska "transakcja" była policyjną prowokacją, którą przygotowali policjanci z biura spraw wewnętrznych wrocławskiej komendy wojewódzkiej. Andrzej K. został zatrzymany i decyzją sądu trafił na trzy miesiące do aresztu. Sprawa byłego szefa MOPS-u nabrała tempa. Śledztwo trwało raptem 5 miesięcy. 30 września był już gotowy akt oskarżenia, a miesiąc później, czyli dziś, sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego.
- Oskarżam Andrzeja K. o przyjęcie korzyści majątkowej w łącznej wysokości 20 tysięcy złotych oraz o przekroczenia swoich uprawnień. Drugi zarzut dotyczy bezprawnego pobrania środków finansowych na zakup komputera stacjonarnego na użytek własny - odczytał akt oskarżenia prokurator Marcin Kucharski.
W drugim zarzucie chodzi o przywłaszczenie przez oskarżonego publicznych pieniędzy, które MOPS dostał od Urzędu Wojewódzkiego w formie dotacji celowej na wypłacanie zasiłków alimentacyjnych. Z puli tych środków Andrzej K. zabrał część pieniędzy, za które potem kupił sobie komputer do domu za ponad 6 tys. zł. Andrzej K. długo nie przyznawał się do winy odmawiając składania obszernych wyjaśnień. Sytuacja jednak się zmieniła się, gdy poznał zawartość materiału dowodowego. Były szef MOPS-u przyznał się do stawianych mu zarzutów i poszedł na układ z prokuraturą. Strony zawarły ugodę określającą warunki skazania Andrzeja K. przez sąd. Karą dla niego mają być dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata, grzywna 35 tys. zł, przepadek przyjętych przez niego łapówek na rzecz Skarbu Państwa i zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach budżetowych przez trzy lata.
Jednak proces
Dziś strony podtrzymały ustalone w trakcie negocjacji zasady. Andrzej K. przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów.
- I wnoszę o wydanie wyroku skazującego i wymierzenie kary uzgodnionej z prokuraturą. Nie będę składał wyjaśnień - powiedział się przed sądem Andrzej K.
Obrońca oskarżonego, mecenas Zdzisław Kulczycki, podkreślił, że sprawa jego klienta, mimo, iż wzbudza wielkie zainteresowanie mediów, jest sprawą jak każdą inną prowadzoną za korupcję.
- Rozumiem obecność dziennikarzy na sali, ale nie można sprawy oskarżonego jakoś w szczególny sposób piętnować. Dla Andrzeja K. to jest całkowita zmiana sytuacji życiowej. Cała sprawa pozostawiła trwały ślad w jego psychice. Kondycja psychiczna oskarżonego jest mocno zachwiana. Ponadto przeszedł poważną operację, ma kłopoty z chodzeniem. Kolokwialnie mówiąc, dziś dla niego to jest śmierć cywilna. Chcę zwrócić uwagę Wysokiemu Sądowi, że oskarżony pozostaje bez pracy, a szansę na jej znalezienie są mocno ograniczone. Godząc się na warunki ugody z prokuraturą mój klient i tak będzie miał ciężkie życie. Ta sprawa będzie się za nim ciągnęła jeszcze bardzo długo - mówił mecenas Zdzisław Kulczycki.
Po krótkiej naradzie przewodniczący składu orzekającego, sędzia Michał Antczak uznał, że Andrzej K. powinien jednak mieć proces.
- W tej sprawie zostanie przesłuchanych trzynastu świadków. Proces powinien zakończyć się jeszcze w tym roku - stwierdził sędzia Michał Antczak.
Na dzisiejszej rozprawie odczytano zeznania Andrzeja K. złożone w prokuraturze.