Proces przeciwko wysokim funkcjonariuszom MO, którzy swoimi decyzjami i postępowaniem przyczynili się do przelania krwi podczas pokojowej manifestacji w Lubinie w sierpniu 1982r., toczył się przed sądami przez siedemnaście lat. Rozpoczął się 1992r., w 10. rocznicę tych tragicznych wydarzeń. Ostatecznie na ławie oskarżonych zasiedli tylko trzech funkcjonariusze MO - Jan M., były zastępca komendanta rejonowego MO w Lubinie, Tadeusz J., dowódca plutonu ZOMO i Bogdan G., były zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy.
Prokurator zarzucał im najpierw „sprawstwo kierownicze” zabójstwa. Sąd jednak zmienił kwalifikację czynu, uznając, że „wyposażenie ZOMO w długą broń i ostrą amunicję nie wystarczy, by przypisać oskarżonym zamiar zabójstwa”. W pierwszym wyroku Bogdana G.. uniewinniono, a wobec dwóch pozostałych oskarżonych postępowanie zostało umorzone z powodu przedawnienia. Prokuratura Okręgowa w Legnicy złożyła jednak apelację, do której Sąd Apelacyjny się przychylił. W drugim procesie sąd uniewinnił wszystkich trzech oskarżonych powołując się na ustawę o amnestii z 1984 roku. Znamienne były wówczas słowa rodzin zabitych Michała Adamowicza, Andrzeja Trajkowskiego i Mieczysława Poźniaka. Obecni w gmachu sądu nie kryli oburzenia krzycząc: „hańba”, „komunistyczny sąd!”, „kontynuacja PRL!”.
Prokuratura nie dała jednak za wygraną. Znów złożono wniosek o apelację. Tym razem Sąd Apelacyjny uznał zeznania uczestników manifestacji za jasne i niepodważalne. I wreszcie nadeszła długo oczekiwana dla rodzin zamordowanych chwila. Bogdan G., ówczesny zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy i Jan M., zastępca dowódcy MO w Lubinie zostali skazani na 15 miesięcy, natomiast Tadeusz J., dowódca plutonu ZOMO – na 2,5 roku pozbawienia wolności”. Po ogłoszeniu wyroku przyszła refleksja. Rodziny ofiar lubińskiego sierpnia’82 nie były zadowolone z orzeczonych kar wobec byłych milicjantów. 17 lipca 2007r. w czwartym już procesie przeciwko Janowi M. sąd skazał go na 3,5 roku więzienia. Obrona odwołała się od wyroku, ale rok później Sąd Apelacyjny podtrzymał orzeczoną karę. Ostatnią drogą dla Jana M. była kasacja. Wczoraj Sąd Najwyższy oddalił wniosek o kasację wyroku i Jan M. trafi do więzienia na 3,5 roku.