Pomysł budowy w Legnicy okazałego pomnika króla Władysława Jagiełły dla uczczenia 600. rocznicy Bitwy pod Grunwaldem, która przypada w 2010r. wzbudzał wiele kontrowersji wśród mieszkańców miasta. Miażdżącą opinię o tym pomyśle wydało kilku historyków i regionalistów. Przeciwnicy odważnej jak na legnickie klimaty inicjatywy pytali, po co miastu ten pomnik, co Legnica ma wspólnego z królem Jagiełło i słynną bitwą na polach Grunwaldu? Byli też i zwolennicy, którzy uważali i do dziś uważają, że taki pomnik ma wartość historyczną, niezależnie, gdzie zostanie postawiony. Autorzy budowy pomnika w Legnicy argumentowali, że podobne pomniki króla są ozdobą parków i placów w Padwie, Nowym Jorku, czyli miastach, które też nie mają żadnego związku z polskim monarchą.
Projekt budowy pomnika trafił pod koniec lipca ubr. pod obrady Rady Miejskiej. Wówczas za wzniesieniem pomnika opowiedziało się ośmiu radnych, tyle samo głosowało przeciw. Mimo fiaska, autorzy pomysłu się nie poddali i uchwała ponownie była rozpatrywana na ubiegłorocznej październikowej sesji. Wtedy "za" było dziewięciu, przeciwko - dwunastu, a dwóch radnych wstrzymało się od głosu.
"Największy król Polski został pokonany przez rajców miejskich. Nie pokonali go Krzyżacy, ale poległ w Legnicy na sesji w wyniku małostkowych gierek politycznych pomiędzy klubami partyjnymi w Radzie", pisał Roman Masek w oświadczeniu społecznego komitetu budowy pomnika. Od tego czasu minął ponad rok. Jeśli ktoś myśli, że o pomniku już zapomniano, jest w wielkim błędzie.
- Nie odpuścimy tak łatwo - zapowiada dziś Roman Masek. - Poczekamy do przyszłorocznych wyborów samorządowych i wtedy wrócimy do tematu. Może doczekamy się wśród nowych radnych większego zrozumienia i wrażliwości.
Masek dodaje, że Legnicy brakuje pomnika o wymiarze patriotycznym.
- Pomnik na cześć Bitwy pod Grunwaldem nie byłby miejscem dla upamiętnienia tylko i wyłącznie tego słynnego wydarzenia, ale także częścią obchodów wielkich polskich rocznic, na przykład świętowania Dnia Niepodległości - tłumaczy na koniec Masek.