Przekonał się o tym Henryk Kania, emeryt z Legnicy. Kilka dni temu wybrał się na drobne zakupy na bazar przy ul. Górniczej, niedaleko Biedronki na osiedlu Kopernik. Postanowił spróbować apetycznie wyglądającego kurczaka w galarecie. Za niewielki kawałek zapłacił raptem 6,30 zł. Po przyjściu do domu wzięła go ochota na konsumpcję.
- Gdy spróbowałem kawałek, myślałem, że zwymiotuję. Tego nie dało się jeść. To nie był kurczak w galarecie, ale zmielone ścięgna i żyły zalane galaretą - opowiada nam Henryk Kania, emerytowany kolejarz.
Zdegustowany jakością zakupionego produktu, legniczanin wrócił na targowisko, by domagać się zwrotu pieniędzy lub wymiany towaru. I tu zastała go kolejna przykra niespodzianka.
- Gdy grzecznie zwróciłem sprzedawcy uwagę, że sprzedał mi produkt nie nadający się do spożycia, zaczął mnie wyzywać od najgorszych, obrzucał mnie wulgaryzmami. Stałem jak wryty, bo w życiu bym się nie spodziewał, że można zachować się tak chamsko i arogancko wobec klienta i tym bardziej starszego człowieka - kontynuuje nasz czytelnik.
Sprzedawca wcale nie zamierzał wziąć winy na siebie przekonując, że u niego towar jest zawsze świeży. Próbował wmówić emerytowi, że kurczaka kupił gdzie indziej a teraz usiłuje wyłudzić od niego pieniądze.
- Wie pan, to już nie chodzi o te 6,30 złotych, które zapłaciłem za te świństwo, ale, jak można tak potraktować klienta? Obrażać wulgarnie, być wobec kogoś chamski i opryskliwy - żali się pan Henryk.
Incydent na bazarze zakończył się policyjną interwencją. Funkcjonariuszy wezwał niezadowolony klient. Gdy policyjny radiowóz pojawił się na targowisku, sprzedawcy już nie było. A czy Wy mieliście podobne przygody z nieświeżymi produktami, czy zdarzyło się Wam zwrócić uwagę sprzedawcy, że zakupiony towar pod względem jakości pozostaje wiele do życzenia? I co wskóraliście? Zachęcamy do dyskusji.