Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Rok w policyjnym notatniku

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Jakim okresem był dla legnickich policjantów miniony 2009 rok? Przyglądamy się spektakularnym akcjom funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Legnicy.

Atak na duchownego

Już na początku roku legniccy policjanci musieli podjąć interwencję w sprawie napadu trójki 14-latków na kapelana wracającego z odwiedzin duszpasterskich. Jeden z nastolatków próbował wyrwać kapłanowi saszetkę z datkami od wiernych. 58-letni duchowny został uderzony pięścią w twarz i kopany po całym ciele. Policjanci zatrzymali sprawców następnego dnia. Jak się okazało, tuż przed zajściem u jednego z nich kapelan pojawił się z kolędą. Gdy tylko opuścił mieszkanie, młodzi bandyci przystąpili do rabunkowego napadu, który wcześniej wspólnie zaplanowali.

W pierwszym miesiącu 2009 roku policjanci przeprowadzili także akcję rodem z hollywoodzkich filmów akcji. Patrol, który udał się na wezwanie mieszkanki ulicy Henryka Pobożnego na miejscu zastał jej konkubenta. Pijany 50-latek trzymał w ręku kuchenny nóż, groził też, że popełni samobójstwo. Negocjacje prowadzone przez legnickich funkcjonariuszy trwały ponad godzinę. Ostatecznie mężczyzna zgodził się zejść z okna, a noc spędził w izbie wytrzeźwień.

Sprytny glina i chciwi pocztylioni

W lutym światło dzienne ujrzała informacja o ujęciu sprawcy morderstwa, które miało miejsce na terenie powiatu jaworskiego w styczniu 2008 roku. Gdy mężczyzna wrócił z Hiszpanii, gdzie przebywał od czasu popełnienia zbrodni, został zatrzymany i przewieziony do legnickiego aresztu. W nocy przestępca próbował popełnić samobójstwo, ale jednemu ze strażników udało się go powstrzymać. Funkcjonariusz postanowił dla pewności czuwać przy jego celi, osadzony w niej sprawca podzielił się z nim więc swoimi tajemnicami, m.in. szczegółami kolejnej zbrodni, której dopuścił się już na terenie Hiszpanii. Informacje zebrane przez funkcjonariusza pełniącego służbę w legnickim areszcie trafiły do hiszpańskich stróżów prawa, którzy potwierdziły fakt znalezienia zwłok kobiety na terenie Barcelony.

Funkcjonariusze trafili także na trop nieuczciwych listonoszy. Dzięki zgłoszeniu legniczanki, która była zaskoczona brakiem bankowej przesyłki z kartą kredytową, policjanci ustalili, że list został skradziony przez jednego z pocztylionów. Listonosz przyznał się do kradzieży 500 złotych z konta kobiety, udowodniono mu również inne przestępstwa: fałszowanie podpisów odbiorcy i przywłaszczenie gotówki o łącznej wartości niemal 7 tys. zł. Przypadek 25-latka pchnął jego przełożonych do przeprowadzenia kontroli, które obnażyły podobne praktyki innego z listonoszy. Drugi z mężczyzn pobrał i bezprawnie przywłaszczył sobie sumę ok. 18 tys. zł.

Maile i SMSy uratowały życia

W marcu legniccy policjanci zapobiegli dwóm próbom samobójczym. W pierwszym przypadku tragedii udało się uniknąć dzięki SMSowi, który mieszkaniec Olsztyna otrzymał od swojej szwagierki zamieszkałej w naszym mieście. Kobieta pisała, że zamierza popełnić samobójstwo, na miejsce wysłano więc policyjny patrol. W mieszkaniu funkcjonariusze zastali legniczankę oraz jej 29-letniego syna. Oboje byli pod wpływem alkoholu, bez zbędnej nieśmiałości wyznali więc stróżom prawa, że zamierzają ze sobą skończyć.

W tym samym miesiącu oficer dyżurny odebrał telefon od legniczanina, który dowiedział się o zamiarach jednego ze swoich internetowych korespondentów. Poznany "w sieci" 19-latek zamieszkujący Wielkopolskę napisał w jednym z ostatnich maili, że z powodu zawodu miłosnego zamierza połknąć sto tabletek jakiegoś leku i rzucić się z mostu. Informacje szybko trafiły do funkcjonariuszy z Wielkopolski, którzy niespełna godzinę później zatrzymali autora samobójczych deklaracji. Nastolatek miał przy sobie, opisywane w listach, tabletki i sznur.

Wyrodna matka i rzeźnik ze Ściegiennego

W kwietniu opinią publiczną wstrząsnęło zachowanie legniczanki, która wyrzuciła na bruk swoją 11-letnią córkę. Policjanci zastali dziewczynkę pod domem jej dziadka, gdzie zostawiła ją matka wraz z konkubentem. Funkcjonariusze zabrali dziecko i odwiedzili jej rodzicielkę w legnickim mieszkaniu. Wyrodna mama zarzekała się, że nie ma środków do życia i nie stać jej na utrzymanie dziecka. Uwadze funkcjonariuszy nie umknął, znajdujący się w domu, sprzęt AGD, RTV i komputer z dostępem do internetu oraz lodówka uginająca się od produktów żywnościowych.

Mieszkańcy rejonów ulicy Ściegiennego byli świadkami okrutnych scen. Pijany mężczyzna próbował zabić psa, biegał za nim po ulicach i dźgał nożem. Był bezlitosny – gdy ranne zwierzę próbowało schronić się w jednym z okolicznych sklepów, napastnik zadał mu kolejne ciosy. Policjanci, których wezwali świadkowie brutalnego zdarzenia po krótkiej ucieczce zatrzymali sprawcę w jednej z okolicznych kamienic. Mężczyzna tłumaczył, że nieludzkiego czynu dopuścił się ponieważ był to pies jego koleżanki, która nie potrafiła sobie radzić z czworonogami. Wyjawił też, że planował uśmiercić zwierzę na terenie skupu złomu przy ul. Kominka, ale pies zdołał mu uciec i egzekucja przeniosła się na ulice Legnicy. Czworonoga nie udało się uratować.

W ramach kwietniowych działań legnickich policjantów zajmujących się zwalczaniem przestępczości narkotykowej, zatrzymano 29-letniego dilera narkotyków. Mężczyzna przechowywał w mieszkaniu prawie 5 tys. "działek" amfetaminy, woreczki do przenoszenia narkotyków i elektroniczną wagę. Funkcjonariusze ustalili, że legniczanin był już wcześniej karany za przestępstwa rozbójnicze i spędził kilka lat w zakładach karnych.

Świat zza kółka "na gazie", siekiera najmocniejszym argumentem

W minionym roku funkcjonariusze legnickiej drogówki wielokrotnie zmagali się z nietrzeźwymi sprawcami wypadków i kolizji. Do jednej z nich doszło na stacji benzynowej zlokalizowanej tuż przy zjeździe z autostrady A4 do Legnicy. Kierowca ciężarówki usiłował skręcić w jej kierunku, jednak nie potrafił zapanować na masywnym pojazdem. W efekcie tir wylądował na budynku stacji, zmiatając wcześniej z powierzchni ziemi jeden z dystrybutorów paliwa. 46-latek "wydmuchał" 2,5 promila alkoholu, a funkcjonariuszom policji wyznał, że decyzję o zjeździe w kierunku stacji podjął ponieważ chciał uzupełnić zapas wyskokowych trunków.

Łatwego życia nie mieli także policjanci patrolujący legnickie ulice. W czerwcu w jednej z kamienic przy Dziennikarskiej doszło do sprzeczki między sąsiadami. Powodem sporu było okno na klatce schodowej, agresorem – 24-letni legniczanin. Mężczyzna był pijany i awanturował się o to, że jego starszy sąsiad nagminnie przymyka okiennice. Wybuchła kłótnia, w efekcie której 67-letni mieszkaniec kamienicy został uderzony siekierą w głowę. Rannego mężczyznę zabrano do szpitala, gdzie stwierdzono uraz czaszkowo-mózgowy i częściowe odwarstwienie skóry głowy. Sprawcę ujęto w jego mieszkaniu, gdzie – poza nim – znajdowały się jeszcze cztery osoby, w tym 5-miesięczna dziewczynka. Wszyscy dorośli znajdowali się pod wpływem alkoholu, noc spędzili więc na izbie wytrzeźwień. Dziecko trafiło na obserwację do legnickiego szpitala.

SMSy z groźbami

W sierpniu mieszkanka Legnicy zwróciła się do stróżów prawa o pomoc w sprawie gróźb, które otrzymywała SMSami. Nieznany sprawca za pomocą krótkich wiadomości tekstowych żądał przekazania 100 tys. okupu, grożąc, że jeśli wymogi te nie zostaną spełnione, zabije dziecko kobiety. Legniccy kryminalni potraktowali sprawę priorytetowo i jeszcze tego samego dnia udało im się zatrzymać 42-latka podejrzewanego o wysyłanie gróźb. W trakcie przesłuchań legniczanin przyznał się do wysyłania wiadomości. Mężczyzna był w przeszłości karany za różne przestępstwa, od roku przebywał na wolności po 8-letniej odsiadce.

"Bombowy" telefon postawił kraj na nogi

Jeden telefon i tysiące ewakuowanych ludzi, zabezpieczone tereny, zaprzęgnięci do działania saperzy i specjalnie wyszkolone do szukania ładunków wybuchowych psy. We wrześniu w Koninie ujęto mężczyznę, który za sprawą jednego alarmowego telefonu postawił na nogi całą Polskę. 46-letni rencista poinformował w rozmowie dyżurnego policji o podłożeniu bomby w supermarkecie Kaufland, nie sprecyzował jednak o który sklep na terenie kraju chodzi. W efekcie z kilkudziesięciu placówek handlowych, w tym z legnickiego marketu, ewakuowano klientów i pracowników. Alarm okazał się fałszywy, a zatrzymany mężczyzna wyznał, że głupi "żart" miał być jego zemstą za złe traktowanie pracowników. Dodajmy, że rencista nigdy nie był zatrudniony w sieci Kaufland.

Do bulwersującego zdarzenia doszło także we wrześniu w jednym z legnickich mieszkań. Pozostawiony bez opieki dorosłych 6-letni Kacperek samodzielnie stawił się w Domu Dziecka. Jego matka handlowała tego dnia na legnickiej giełdzie, przed wyjściem zostawiła pociechę pod opieką jego 15-letniego brata. Niepełnoletni "opiekun" odprowadził braciszka do sąsiadki w odwiedziny, lecz gdy zrobiło się późno dziecko chciało wrócić do domu. W mieszkaniu nie było nikogo, więc chłopiec postanowił udać się do Domu Dziecka. Matka pojawiła się dopiero późnym wieczorem. Jak wyjaśniała policjantom, pracowała niemal przez cały dzień, a do domu wróciła późno, gdyż pokłóciła się z konkubentem o kluczyki do samochodu i nie miała jak szybko wrócić do domu.

Wyrodni tatusiowie

W październiku i listopadzie funkcjonariusze legnickiej policji spotkali się z niemal identycznymi zachowaniami dwóch legniczan. Pierwszy z mężczyzn miał w sobie ponad 3,5 promila alkoholu, nie przeszkodziło mu to jednak w spacerowaniu po ulicach miasta z wózkiem z półtoraroczną córką. Wyrodnego tatę ujęto przy ulicy Prusa skąd przewieziono go na izbę wytrzeźwień. Dziecko trafiło pod opiekę babci. Miesiąc później policjanci zauważyli podobną sytuację na ulicy Chłapowskiego. 31-letni opiekun miał trudności z zachowaniem równowagi. Na jego rękach stróże prawa zauważyli 2-letnie dziecko, a tuż obok mężczyzny – dwoje innych dzieci w wieku 2 oraz 7 lat. Na widok funkcjonariuszy wyrodny ojciec stał się agresywny. Maluchy, z których dwójka w wieku 2 miesięcy oraz 2 lat to dzieci zatrzymanego, trafiły pod opiekę trzeźwego krewnego.

Belferka pod wpływem, porachunki bezdomnych

W listopadzie mieszkańcy Legnicy usłyszeli o przypadku polonistki, która nadużywała alkoholu. 53-letnia kobieta, która w każdej chwili mogła odejść na zasłużoną emeryturę, pewnego ranka stawiła się w szkole pod wpływem alkoholu, z zamiarem prowadzenia zajęć dla klas 4 - 6. Nie był to pierwszy wybryk leciwej polonistki, dyrektor podstawówki postanowił więc wezwać na miejsce patrol policji. Kobieta "wydmuchała" 2,8 promila alkoholu.

Tragicznego odkrycia dokonali policjanci, których wezwano na ulicę Poznańską. Funkcjonariusze znaleźli w studzience zwłoki 52-letniego bezdomnego mężczyzny. Legniczanin został zamordowany. Zabójcy znęcali się nad swoją ofiarą. W tej sprawie zatrzymano czterech podejrzanych. Trzech z nich to bezdomni. Jak udało się ustalić, przed śmiercią legniczanin był bity i kopany. Na koniec oprawcy skrępowali mu ręce i nogi sznurkiem i wrzucili do studzienki.

Mechanik, okup i zasadzka

W maju legniczanin odstawił samochód do warsztatu, jednak mechanik zniknął wraz z autem. Pół roku później z żądaniem zapłacenia okupu za pojazd zgłosili się do niego nieznani mężczyźni. O sprawie dowiedzieli się stróże prawa i urządzono zasadzkę. Na spotkanie z przestępcami właściciel peugeota udał się wraz z – udającym jego kuzyna – funkcjonariuszem policji. Finał akcji rozegrał się na jednym z miejscowych osiedli. Na miejscu przestępcy w wieku 25 i 34 lat zażądali sumy 2 tys. za przekazanie, zaparkowanego kilka ulic dalej, samochodu. W tym momencie funkcjonariusz udający kuzyna dał sygnał policjantom czekającym w zasadzce do zatrzymania obu przestępców. Skradziony pół roku wcześniej peugeot faktycznie czekał na właściciela kilku ulic od miejsca zatrzymania mężczyzn. Auto wartości przeszło 15 tys. zł. trafiło do właściciela.

Czarne owce "elek"

Grudzień to okres wzmożonych kontroli instruktorów nauki jazdy. Zaczęło się od zatrzymania mężczyzny, który prowadził mając organizmie ponad 3 promile alkoholu. Jak ustalili policjanci, 44-latek prowadził również bez ważnego prawa jazdy. Dokument odebrano mu trzy lata wcześniej, instruktor od tego czasu szkolił więc przyszłych kierowców nie posiadając niezbędnych uprawnień. Nie przeszkodziło to mężczyźnie w wystawianiu kursantom certyfikatów ukończenia kursu dającego podstawę do przystąpienia do egzaminów Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego.

Kilka dni później w okolicach ulicy Poznańskiej doszło do kolizji "elki" z samochodem ciężarowym. Instruktor "wydmuchał" niemal 1,5 promila alkoholu. Tuż obok niego siedziała kursantka, która prowadziła auto. W czasie jazdy mieszkaniec Lubina wielokrotnie szarpał za kierownicę, gwałtownie hamował i przyspieszał stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym.

29 grudnia legniccy policjanci dokonali kolejnego zatrzymania. Tym razem instruktor wpadł przez fałszowanie dokumentacji szkoleniowej.


Paweł Pawlucy



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl