W mieszkaniu na trzecim piętrze zaalarmowani funkcjonariusze znaleźli rozkładające się zwłoki kobiety zawinięte w koc i schowane w tapczanie.
Moja żona wezwała policję, bo gdy zrobiło się ciepło, nie można było wytrzymać, tak strasznie śmierdziało – mówi Zdzisław Pezdan, mieszkaniec kamienicy przy ul. Łokietka.
– Fetor straszny stamtąd bił, na korytarzu latały roje much – opowiada lokator z piętra. – Nie wiem, co się stało. Od dawna tu nikogo nie ma. Mieszkanie było zamknięte na kłódkę. W piątek widziałem, jak policjanci zdejmowali odciski palców i robili zdjęcia.
Więcej na stronach Gazety Wrocławskiej