Jej bajek można posłuchać w internecie. Kiedyś w formie dobranocek cyklicznie gościły na antenie Radia Zachód. Część zbioru jej dzieł doczekał się nawet wersji książkowej pn. "Bajki Dobrodziejki", a bohater stworzonego przez nią cyklu, Miś Bumek, cieszy się uznaniem wielu małych słuchaczy, którzy niejednokrotnie nalegali, by przygody pluszaka wydano w formie książkowej lub na płycie CD.
Autorka sama doskonale rozumie dlaczego dzieci pokochały szarego, nieatrakcyjnego misia i co sprawiło, że łaknęły kolejnych historii z jego udziałem. - Każdy z nas jest przecież inny. Brzydsi czy mniej atrakcyjni często uznawani są za gorszych. W zalewie kolorowych misiów i zabawek, zwykły, bury, nieatrakcyjny pluszak może symbolizować tą inność, coś nietypowego. To mój sposób na wpojenie dzieciom, że Bumek jest właśnie inny pod tym względem. Ma jedno oczko większe od drugiego, ucho też. Dzięki temu mali odbiorcy mogą się z nim łatwo identyfikować. Gdy tylko jego przygody przestały gościć na falach radiowych, dzieci natychmiast zaczęły się o niego upominać – opowiada Edyta Grabowska-Gwardiak, która ma w swoim życiorysie pięcioletni staż na stanowisku nauczycielki w legnickim "spożywczaku". - Jako polonistka dobrze czuje się wpajając młodzieży zasady dobrego postępowania. Miłość do języka i dzieci od zawsze szły w moim przypadku w parze – mówi pomysłodawczyni cyklu o Misiu Bumku.
Z pewnością również dlatego za najważniejszy element swojej twórczej działalności uważa walory dydaktyczne. - Uważam, że to zaleta tego, co robię. Dziś dzieci rzadko edukuje się w ten prosty, czytelny sposób. Chcę, aby moi mali odbiorcy dzięki bajkom poznali podstawowe zasady zachowania. Mówiąc górnolotnie, moją misją jest edukowanie ich, wychowywanie, a jednocześnie znalezienie formy, która da im przy tym radość i uśmiech – mówi pani Edyta.
Kształtowanie systemu wartości dzieci oraz poruszanie ich wyobraźni przychodzi jej niezwykle łatwo. Niewielu zwolenników przygód Misia Bumka zdaje sobie jednak sprawę z tego, w jakich okolicznościach powstają najnowsze historie. Od kilkunastu lat pani Edyta nie widzi. Utrata wzroku przebiegała w jej przypadku stopniowo, miała zatem czas, aby przyzwyczaić się do zmian, które nieuchronnie odmieniły jej życie. Dziś jest niemal zupełnie niezależna. W swoich czterech ścianach samodzielnie wykonuje wszelkie podstawowe czynności, na zewnątrz raczej nie wychodzi sama, ponieważ – jak mówi – zwykle nie ma takiej potrzeby.
- Gdy zaczęłam tracić wzrok, wysłuchałam pewnej audycji radiowej traktującej o pani, która mimo podobnego problemu, samodzielnie obierała ziemniaki i robiła na drutach. Dzień później zaczęłam robić dokładnie to samo, uzmysłowiłam sobie bowiem, że jeśli jej się udaje, ja też mogę tego dokonać – wspomina pani Edyta.
Dziś pomysłodawczyni cyklu o przygodach Misia Bumka używa komputera i oprogramowania udźwiękowiającego, które umożliwia jej niemal samodzielną pracę z bajkowym tekstem. Jak sama przyznaje, siłę do tworzenia czerpie z wrodzonego optymizmu i skłonności do poprawiania świata. - Wszyscy mamy swoje koło zamachowe, które pomaga nam się podnieść po każdym z upadków. Wydaje mi się, że nie każdy zdaje sobie z tego jednak sprawę. Nawet, gdy znajdziemy się w skrajnej rozpaczy, trzeba znaleźć w sobie coś, co nas po prostu poniesie. Właśnie dlatego staram się być optymistką i być może właśnie pisanie bajek jest dla mnie rodzajem uzewnętrznienia tej postawy. Jestem pogodzona z losem i uważam, że wszystko, co się dzieje dzieje się z jakiegoś powodu. Nie lubię narzekania, a dążenie do czegoś pozytywnego jest we mnie od zawsze – mówi autorka.
Gdy dziś wspomina swoje dzieciństwo, na jej twarzy pojawia się uśmiech. Na myśl o szczęśliwych latach, które poświęciła literaturze i pielęgnowaniu miłości do ojczystego języka, niemal natychmiast przywołuje chwile spędzone pod okiem mamy czytającej jej bajki do snu. - Nie pozwalałam jej omijać żadnych kartek, bardzo lubiłam, gdy rodzice mi czytali. Z czasem uwielbienie do słuchania o przygodach przerodziło się w chęć pisania. Można powiedzieć, że bajki odegrały w moim życiu bardzo poważną rolę. Czasem obowiązywały nawet dyżury w czytaniu, abym co wieczór mogła wysłuchać kolejnych opowieści. Chyba nie powinno dziwić, że jako kierunek studiów wybrałam polonistykę, a z czasem wzięłam się za pisanie własnych bajek – zastanawia się Edyta Grabowska-Gwardiak.
Jej ulubionymi bohaterami z lat dziecięcych były misie Uszatek i Paddington. Dziś pisze o innym futrzanym niedźwiedziu, Bumku. - Jestem tradycjonalistką i uważam, że miś to w oczach dziecka coś na tyle oczywistego, że nie ma sensu proponować mu wymyślonych postaci. Do najmłodszych można przecież trafić za pomocą najprostszych środków, a takim właśnie jest postać misia – tłumaczy pani Edyta.
- Gdy czasem staram się sprawdzić poczynania konkurencji zauważam, że dziś serwuje się dzieciom sceny okrutne czy przerażające. Z kolei psychologowie przestrzegają, że najmłodsi powinni oglądać dobranocki z rodzicami. Czasy się zmieniły, ale nie znaczy to wcale, że musimy zarzucać szkraba w wieku 4 lat scenami pogoni czy agresywnymi żartami. On wciąż potrzebuje podstawowego poczucia bezpieczeństwa i trzeba mu je zagwarantować. Dlatego piszę o rodzinnych przygodach Bumka – wyjaśnia autorka.
Miś, który stał się pierwszym bohaterem jej bajek ma własne przygody składające się obecnie z ok. 30 historii. Ma także swój pierwowzór, który pani Edyta zakupiła w sklepie z zabawkami. - Znalazłam na półce burego, osamotnionego misia i od razu wiedziałam, że to postać, z którą dzieci będą mogły się identyfikować. Był wręcz nieładny, z pewnością najtańszy w całym sklepie. Pomyślałam, że jeśli go nie kupię, wróci do hurtowni. Dziś stoi on na półce w moim mieszkaniu jako żywy dowód na istnienie Bumka – wspomina z uśmiechem Edyta Grabowska-Gwardiak.
W swej dziecięcej twórczości autorka nie ogranicza się jednak do snucia kolejnych dydaktycznych opowieści z udziałem burego misia. W listopadzie ubiegłego roku światło dzienne ujrzał zbiór pt. "Bajki Dobrodziejki" wydany przez jeleniogórską AD REM. Książka spotkała się z bardzo ciepłym odbiorem zwolenników twórczości pani Edyty, obecnie autorka marzy o zrobieniu kolejnego kroku. - Byłoby fantastycznie, gdyby mogła się ona ukazać w formie audiobooka lub gdyby wydano ją pismem punktowym. Opublikowanie jej z myślą o dzieciach, które nie widzą dałoby mi ogromną satysfakcję. Być może kiedyś uda się zrealizować ten cel – mówi z nadzieją autorka bajkowych opowieści.