Tak twierdzą zbulwersowani mieszkańcy oficyny przy ul. Dworcowej. Szef legnickiej stacji pogotowia stanowczo zaprzecza. Andrzej Hap twierdzi, że to nie były drzewa, a krzewy i nie zostały usunięte, a przesadzone w inne miejsce.
Podwórko na tyłach siedziby legnickiego Pogotowia Ratunkowego nie jest ani sympatycznym ani atrakcyjnym miejscem, zwłaszcza do wypoczynku dla rodziców z małymi dziećmi. Zaniedbana niewielka piaskownica, stara, połamana jedna drewniana ławka, wkopane w ziemię kilka bezużytecznych opon samochodowych. Poza tym walające się wszędzie jakieś kartony, skrzynki i inny złom. Po zmroku raczej nikt nie zapuszcza się w to miejsce. Lokatorzy budynku jeszcze świeżo w pamięci mają zabójstwo mężczyzny w bramie. Codziennie można spotkać tam drobnych pijaczków, którzy raczą się tanimi trunkami.
- Faktycznie miejsce specjalnie nie należy do zabawy z dziećmi, ale gdzieś nasze pociechy muszą się bawić. Więc wychodzimy na podwórko do piaskownicy, choć bardziej to namiastka piaskownicy - mówi Joanna Rejczyk, mama 5-letniej Natalki.
Zagrożeniem dla dzieci są kierowcy, którzy nagminnie parkują tam swoje samochody. Przed wjazdem w podwórko postawiono znak zakazu ruchu, który jednak nie dotyczy karetek pogotowia i zmotoryzowanych mieszkańców oficyny nr 6. W praktyce jednak parkują tam inni kierowcy, którzy nie są lokatorami i pracownikami pogotowia. Kilkanaście lat temu kierowca fiata 126p cofając potrącił kilkuletniego chłopca. Dziecko dostało się pod podwozie fiata. Kierowca niczego nie zauważył i wlókł chłopczyka kilkanaście metrów zanim świadkowie rzucili się z pomocą.
Kierownictwo Pogotowia Ratunkowego, do którego należy część podwórka postanowiło zagospodarować swój teren. Dyrektor Andrzej Hap ma pomysł, by w miejscu zabaw dla dzieci postawić coś w rodzaju ogródka jordanowskiego i powiększyć parking. Wczoraj wynajęta firma przystąpiła do pierwszych prac. Dwóch pracowników zaczęło wyrywać kilkunastometrowe, młode drzewa: dwa klony drobnolistne, jarzębinę i świerk.
- Pamiętam, jako młody chłopak jeszcze w czynie społecznym wraz z kolegami sadziliśmy te klony i jarzębinę. Wczoraj nie mogłem wierzyć, jak bezdusznie te drzewka najzwyczajniej w świecie wyrąbano. Wycięte klony zapakowali do busa, jarzębinę wyrzucili przez mur a choinkę przenieśli obok piaskownicy - relacjonuje nam młody mężczyzna, który był świadkiem wczorajszego zdarzenia (nazwisko do wiadomości redakcji).
- Bardzo dobrze, że właściciel tego terenu w końcu zrobi na tym podwórku porządek, bo dzisiaj to sam pan widzi, jak tu wygląda - popiera plan zagospodarowania tego miejsca Wanda Stolarska, lokatorka oficyny.
Przy okazji pracownicy firmy wykopali z ziemi stare opony, zrzucili je w kąt budynku, przesadzili też młody żywopłot.
- Wezwaliśmy Straż Miejską, bo podejrzewaliśmy, że drzewa, które przed laty posadziliśmy zostały wycięte bez pozwolenia - dodaje Piotr Bobro, jeden z mieszkańców kamienicy przy Dworcowej 6.
Szef legnickiego pogotowia twierdzi, że wyrwana wczoraj roślinność to nie drzewa, a krzaki. Ponadto przekonuje, że krzewy zostały przesadzone w inne miejsce.
- Na to podwórko to psa lub kota bym nie wypuścił a co dopiero dziecko, żeby mogło się bawić. Wyszliśmy mieszkańcom na przeciw, chcemy im zrobić prawdziwą piaskownicę z ogrodzeniem dla bezpieczeństwa dzieci. A oni się burzą, że jakieś drzewa bez pozwolenia wycinamy. Żadne krzewy nie zniknęły, zostały posadzone obok - mówi nam Andrzej Hap, dyrektor legnickiej stacji Pogotowia Ratunkowego.
Rodzi się jednak wiele wątpliwości. Dotarliśmy do zdjęcia, na którym ewidentnie widać, że wyrwana z korzeniami roślinność nie należy do krzewów. Wygląda na młode drzewa. Poza tym, na podwórku, poza choinką, nie widać innych nowych przesadzeń. Co więc stało się z wyrwanymi wczoraj drzewkami? Dyrektor pogotowia przekonuje, że zostały przesadzone obok. Problem w tym, że ich tam nie ma. Czy i gdzie zostały posadzone? A może zostały zwyczajnie pocięte na opał? Wątpliwości nasuwają się same.
Zgodnie z ustawą o ochronie środowiska na każdą wycinkę drzewa, nawet krzewu, trzeba mieć stosowne zezwolenie. Do tematu wrócimy w poniedziałek. Wtedy poznamy odpowiedź, jak zainterweniowała legnicka Straż Miejska i co w tej sprawie ma do powiedzenia konserwator zabytków. Teren podwórka objęty jest bowiem ochroną.