Taka jest jednoznaczna opinia miejskich urzędników. Sprawa wybuchła w ostatni czwartek. Grupa lokatorów kamienicy przy ul. Dworcowej 6 wzburzyła się, gdy na zlecenie Pogotowia Ratunkowego wycięto trzy młode drzewa: dwa klony drobnolistne i jarzębinę. Mieszkańcy podejrzewali, że zrobiono to nielegalnie bez wymaganego prawem zezwolenia. Tymczasem okazało się, że dyrektor legnickiej stacji pogotowia, Andrzej Hap, nie musiał występować do urzędu o zezwolenie.
- Zgodnie z przepisami nie trzeba posiadać zezwolenia na wycięcie drzewa lub krzewu poniżej 5. roku życia. Zapoznałem się z fotografią, na której widać drzewa, które zostały usunięte. W naszej ocenie jest to roślinność posadzona nie później niż pięć lat, dlatego na jej usunięcie nie wymagane było uzyskanie stosownego pozwolenia - tłumaczy nam dziś Sławomir Łepecki z wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta w Legnicy.
Lokatorzy oficyny nr 6 twierdzą jednak, że usunięte drzewa posadzono kilkanaście lat temu.
- Pamiętam, jako młody chłopak jeszcze w czynie społecznym wraz z kolegami sadziliśmy te klony i jarzębinę. Na pewno nie było to pięć lat temu, tylko ponad dziesięć - twierdzi z kolei młody mężczyzna, który był świadkiem czwartkowej wycinki na podwórku Pogotowia Ratunkowego.
Łepecki dodaje, że władze legnickiego pogotowia wystąpiły z wnioskiem o wycięcie wiekowego klonu rosnącego przy budynku. Dyrektor Hap uzasadniał to względami bezpieczeństwa, bo drzewo jest mocno spróchniałe. Urząd Miasta w tym przypadku takiego zgody nie wydał.