O całej sprawie pisaliśmy kilkanaście dni temu. Przypomnijmy kilka wątków. Oszust podszywający się pod kobietę przysłał e-maila na naszą redakcyjną pocztę. Im bardziej wgłębialiśmy się w treść tej wiadomości, tym mocniej nabieraliśmy przekonania, że mamy do czynienia z jawną próbą popełnienia przestępstwa i wyłudzeniem od nas pieniędzy. Autor listu podając się za Izabelę Witek Martinez, adwokata zmarłego Jana Grzegorza Majewskiego prosił nas o pomoc w zabezpieczeniu pokaźnego spadku, jaki zostawił po sobie jej zmarły klient. Chodziło o bagatela, 2,7 mln euro. Pieniądze rzekomo zostały zdeponowane przez mężczyznę w banku. I żeby cały spadek nie przepadł na rzecz Skarbu Państwa, potrzebny jest krewny. Pani adwokat pisze do nas, że mimo usilnych prób i starań, nie udało jej się znaleźć nikogo z rodziny zmarłego. I dlatego zwróciła się do nas z propozycją, byśmy przedstawili się w banku jako krewni zmarłego Jana Grzegorza Majewskiego. Wystarczy tylko, że podamy jej numer naszego konta bankowego, na które trafi cała suma pokaźnego spadku.
Efektem naszego dziennikarskiego śledztwa było ustalenie, że żadna adwokat o takim nazwisku nie pracuje w Madrycie i nie jest zarejestrowana w centralnym, oficjalnym rejestrze prawników zagranicznych w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Urządziliśmy dziennikarską prowokację odpisując pani mecenas, że jesteśmy zainteresowani jej propozycją. Otrzymaliśmy odpowiedź, w której pani adwokat proponuje nam jawne złamanie prawa przedstawiając w banku informację o tym, że jesteśmy krewnymi zmarłego jej klienta. Fałszywa mecenas Witek - Martinez radzi nam założenie konta walutowego, na które przelany zostanie spadek zmarłego mężczyzny.
Ale to nie koniec całej sprawy. Znów dostaliśmy e-maila od pani adwokat, identycznego, jak za pierwszym razem. Z tą tylko różnicą, że adwokat nie nazywa się już Izabela Witek Martinez, lecz... Izabela Cieślik Gonzales.