- To jakieś bzdury wyssane z palca – powiedział nam Józef Czyczerski, szef miedziowej Solidarności, który o zarzutach „Pracodawców” dowiedział się od dziennikarzy. – Związek wysyła swoje stanowisko do mediów, a my, jako główni zainteresowani go nie znamy. „Pracodawcy” mówią o zastrzeżeniach i że ponoć popełniliśmy jakieś błędy. W referendum zadajemy trzy pytania i wszystkie trzy są przedmiotem sporu zbiorowego. Przez rok czasu pracodawca nie interesował się tym co się dzieje i nagle budzi się misiu i sobie coś przypomniał, bo się uderzył w głowę. Tak to wygląda. Zarząd przez rok spał.
Józef Czyczerski przekonuje również, że „nagłe przebudzenie” w kwestii referendum to nic innego jak niepokój. – Pracodawca wie, że referendum jest skuteczne i pracownicy licznie wzięli w nim udział – dodaje Czyczerski. – Nie wiemy jakie są wyniki, ale jeszcze za wcześnie mówić o tym co dalej. Jak poznamy wyniki referendum musimy poczekać aż zarząd się do nich odniesie.