W ponad 30-stopniowych upałach legniccy kominiarze nie mają łatwego życia. Podczas gdy wszyscy z nas, w upalne dni ubierają jasne i przewiewne ubrania, kominiarze dużego wyboru nie mają. Czarny cylinder, czarna koszula i czarne spodnie. Chodząc w takim stroju jest podwójnie ciężko. A gdy jeszcze trzeba wejść na dach przy prażącym słońcu, robota idzie jak po grudzie.
- Nie ukrywamy, że taka pogoda nie sprzyja naszej pracy. Radzimy sobie jak możemy. Obowiązującego stroju zmienić nie możemy, ale w upalne dni zakładamy koszulki z krótkim rękawem, niestety są czarne. I jeszcze cylinder i ciemne spodnie - mówi mistrz kominiarski, Wojciech Woliński, kierownik legnickiej spółdzielni pracy usług kominiarskich "Florian".
Ale w rekordowych upałach, legniccy kominiarze pracować muszą i jakoś też muszą sobie radzić.
- Zmieniliśmy godziny pracy. Gdy zapowiada się gorący dzień, zaczynamy już o świcie, o godzinie szóstej rano. Gdy oknem praży niemiłosiernie, schodzimy około południa lub o godzinie 13. W takie upały dłużej pracować się nie da, trzeba być człowiekiem, dlatego skróciliśmy dniówkę - tłumaczy Woliński.
Kominiarze z "Floriana" mają też przerwy w pracy i pojemniki z wodą przy sobie. Najgorsza praca jest na dachu, choć w takich upałach zleceń pracy na dachu jest mniej.
- Więcej pracy za to jest w piwnicach budynków mieszkalnych i w samych mieszkaniach, gdzie wybieramy sadzę z przewodów kominowych - mówi z ulgą mistrz Woliński.