Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Dramatyczne wspomnienia w rocznicę nawałnicy

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Rok temu nawałnica zerwała dach z mieszkania rodziny Doroszów. Pani Jadwiga z córką Sylwią cudem zdążyły uciec z walącego się pokoju. Od tych dramatycznych wydarzeń trwała walka o powrót do normalności.

- To był dzień, jak co dzień. Człowiek zabiegany, zmęczony, a jeszcze do tego ten upał - wspomina Jadwiga Dorosz, lokatorka zaadaptowanego strychu w budynku przy ul. Jaworzyńskiej 8 w Legnicy. - Siedziałyśmy z córką w pokoju, oglądałyśmy telewizję. Nagle na niebie zrobiło się czarno. Zaczął wiać bardzo silny wiatr. Zerwałam się na równe nogi. Podbiegłam do okna, by je zamknąć. Po raz pierwszy w życiu nie mogłam zamknąć okna, tak mocno wiało. To było coś przerażającego.

Pani Jadwiga czuła, jak „chodzi” cały budynek. Za oknem nawałnica pustoszyła miasto. Chwyciła córkę za rękę i zaczęły biec do drugiego pokoju. - Nagle usłyszałyśmy potworny huk. Patrzymy, a w drugim pokoju sufit złamał się w pół, jak karta do gry. Zaczęłyśmy uciekać z mieszkania. Tak, jak stałyśmy, w kapciach i lekkim odzieniu. Wybiegłyśmy na korytarz. Spojrzałyśmy w górę a tam już dachu nie było – wstrzymuje oddech Jadwiga Dorosz.

Niszczycielski żywioł odrywał kolejne połacie dachu mieszkania legnickiej rodziny. Niemal wszystko się waliło. - Szybko zbiegłyśmy w dół. Tam już byli inni przerażeni sąsiedzi. Gdy kątem oka spojrzałam za siebie patrząc co się stało, wtedy zrozumiałam, że z córką uciekłyśmy w ostatniej sekundzie – wspomina Jadwiga Dorosz.

Gdy rozpętała się nawałnica, mąż pani Jadwigi, Adam, był w tym czasie po drugiej stronie miasta. Nie mógł dojechać do domu. Na drogach wszędzie leżały grube konary drzew, gałęzie, niektóre odcinki były kompletnie zalane, ulicami płynęła rzeka.

- Próbowałem się jakoś skontaktować z rodziną, ale nie działały telefony. To było coś strasznego. Ta niewiedza, niepewność. W końcu zadzwoniła do mnie córka uspokajając, że żyją, dodając, że dach się zawalił. Gdy w końcu udało mi się jakoś szczęśliwie dotrzeć na miejsce, widząc później mieszkanie, to, co z niego zostało, myślałem, że dostanę zawału. Byłem kompletnie załamany. Wtedy nic do mnie nie docierało. Sąsiedzi coś do nas mówili, ale my byliśmy w jakimś transie. Chciałem, żeby wtedy ktoś mnie uszczypnął, obudzę się i pomyślę, że to wszystko było jak zły sen. Ale to nie był sen, to wydarzyło się naprawdę – mówi Adam Dorosz.

Z mieszkania rodziny Doroszów niewiele zostało. W kuchni, łazience, pokoju i przedpokoju żywioł wyrwał cały dach. Ze ścian zwisały kable elektryczne, z podłogi wyszły popękane rury. Na kafelkach leżały połacie płyt kartonowo – gipsowych i waty budowlanej. W kącie w łazience znaleziono kilka sztuk martwych gołębi, które uwiły swoje gniazda w zakamarkach dachu. Na korytarzu wyraźnie czuć było zapach gazu. U sąsiada w mieszkaniu pękła rura.

- Zanim przyjechali strażacy zakręciliśmy główny zawór. Straż przyjechała do nas po dwóch godzinach od nawałnicy. Nie dziwię się, bo tego popołudnia mieli tysiące wezwań – wspomina pan Adam. Dopiero później okazało się, że kamienica przy Jaworzyńskiej 8 ucierpiała najbardziej wśród wszystkich budynków w mieście.

- Jak przyjechała straż i policja, kazali nam się zabierać, bo budynek w każdej chwili groził zawaleniem. Tak nam powiedziano od razu. Ale potem dali nam czas do południa, następnego dnia. W ciągu jednej nocy musieliśmy zabrać cały dorobek naszego życia. Wynieść wszystkie rzeczy, meble. Właściwie tylko to, co ocalało – kontynuuje Adam Dorosz.

W „przeprowadzce” Doroszom pomagali sąsiedzi, znajomi i rodzina, około 40 osób. Schronienie znaleźli w mieszkaniu siostry pani Jadwigi. Dach został zrobiony pod koniec listopada.

- Do domu na Jaworzyńskiej 8 wróciliśmy w kwietniu, po dziewięciu miesiącach. Przez cały ten czas remontowaliśmy mieszkanie. Pomagali znajomi i rodzina. Miasto zaproponowało nam lokal zastępczy na Żwirki i Wigury. Ale mieliśmy iść do mieszkania na mniejszy metraż, które w dodatku trzeba było remontować i jeszcze toaleta z łazienką na korytarzu. To już wołałem przeczekać trudny okres i sam remontować zrujnowane mieszkanie – wspomina Adam Dorosz.

- Kiedyś w ogóle nie bałam się burzy. Teraz, gdy za oknem słyszę mocniejszy wiatr i stukanie w parapet kropli deszczu, zrywam się na równe nogi i już potem spać nie mogę – podsumowuje pani Jadwiga.

Generalny remont 90-metrowego mieszkania kosztował rodzinę ponad 45 tys. zł. 6 tysięcy dostali z pomocy rządowej, 2 tys. ofiarowała Fundacja Polska Miedź, 1500 zł dostali od miasta. Resztę musieli zrobić za swoje.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl