Dobra wiadomość jest taka, że Lech Raczak jest już w Legnicy, program festiwalu dopięty na ostatni guzik, goście z całej Polski potwierdzili uczestnictwo, a spektakle przygotowane są do weekendowej prezentacji. Wiadomość zła – na spektakle w piątek i sobotę zostało ledwie kilka biletów, bez problemu można je kupić tylko na drugą, niedzielną (17 października) prezentację „Czasu terroru” na Scenie na Kartuskiej (wyjątkowo o godz. 16.00).
Na pocieszenie – wszystkie imprezy towarzyszące prezentacji spektakli (piątkowa debata „Czy teatr może zbawić świat?”, dwie projekcje „Placu Wolności” oraz – nie planowane wcześniej – sobotnie spotkanie z Lechem Raczakiem o 13.40), które odbywać będą się w teatralnej Caffe Modjeska, są bezpłatne i otwarte dla wszystkich chętnych.
- To nie przypadek, że podjęliśmy się prezentacji tych właśnie wybitnych legnickich przedstawień, które złożyły się na „Tryptyk rewolucyjny”. Lech Raczak od zawsze uprawiał teatr społeczno-polityczny bliski naszemu rozumieniu roli teatru. Przegląd adresujemy do publiczności w całej Polsce, stąd obecność na nim licznej reprezentacji ludzi teatru, krytyków, recenzentów, publicystów. Spektakle pokażemy w miejscach, w których powstały i miały swoje premiery, bo wszystkie te opowieści silnie łączą się z tymi przestrzeniami i właśnie w nich wybrzmiewają najsilniej – mówił podczas środowej (13 października) konferencji prasowej w legnickim teatrze dyrektor tej sceny Jacek Głomb.
- Graliśmy ostatnio „Czas terroru” w Łodzi, a zatem miejscu absolutnie szczególnym z uwagi na tematykę przedstawienia, do tego w dobrych warunkach hali filmowej. Mimo to, nigdzie ten spektakl nie brzmi tak intensywnie, nie niesie tyle emocji, jak na legnickim Zakaczawiu. To dowód jak silnie zrósł się z miejscem, w którym nad nim pracowaliśmy – dodał Lech Raczak.
- Rewolucyjność tych spektakli należy rozumieć w najszerszym sensie tego pojęcia, na które składa się także młodzieńczy bunt, odwieczny spór o sposób naprawy świata, a także o cenę jaką przychodzi płacić za każdą rewoltę. To nie są przedstawienia prorewolucyjne, afirmujące ten sposób ulepszania rzeczywistości. Mam jednak przekonanie, że świat będzie gorszy, jeśli całkowicie wymażemy tę perspektywę jego naprawy. Jest coś na rzeczy w powiedzeniu, że „kto za młodu nie był rewolucjonistą (buntownikiem – Józef Piłsudski; socjalistą – Otto von Bismarck), ten na starość będzie świnią” – tak wspólny mianownik przedstawień tworzących „Tryptyk…” zakreślił ich reżyser.