Sylwetka Chopina została przedstawiona przez trzy najbliższe mu kobiety, matkę, siostrę i kochankę. Każda z nich zwierzyła się publiczności z intymnych wspomnień na temat kompozytora. Głosy trzech postaci nakładały się na siebie tworząc echo. Dodatkowo słyszeliśmy intensywne, mroczne dźwięki w wykonaniu grupy INIRE.
Z osobistych wspomnień narratorek wynika, że Chopin był człowiekiem pełnym słabości. Nie umiał określić swoich potrzeb emocjonalnych, często zagubiony między potrzebą psychiczną a fizyczną, prosił o radę matkę, która była najważniejszą kobietą w jego życiu. Z tego właśnie powodu następowały scysje między kompozytorem a kochanką, która patrzyła z zazdrością na związek ukochanego mężczyzny z matką.
Smutne zwierzenia, mroczna muzyka, ciemna oprawa sceniczna – te wszystkie elementy złożyły się na senną opowieść.
- Mam mieszane uczucia po tym co zobaczyłam. Każde widowisko powinno wywołać emocje. Na razie nie wiem co tak naprawdę czuję. Jestem senna i niewiele zrozumiałam z tej historii – powiedziała Anna Źródłowska.