Kurs zorganizował Powiatowy Urząd Pracy w Legnicy. Miał trwać półtora miesiąca – od 3 września do 19 października, po sześć godzin, przez pięć dni w tygodniu. Udział jednej osoby kosztował urząd 2450 zł. Przetarg na prowadzenie zajęć wygrał Legnicki Zakład Doskonalenia Zawodowego. Zapisało się 21 kobiet. W przypadku rezygnacji z kursu zobowiązały się zapłacić karę w wysokości kosztu szkolenia.
Szkolenie na dwa palniki
Panie: Grażyna, Elżbieta i Iza liczyły, że jak ukończą szkolenie, szybko znajdą ciekawą pracę. Nie podają nazwisk, bo boją się, że przylgnie do nich opinia zadymiarek.
– Już widziałam siebie w eleganckim hotelu – uśmiecha się gorzko pani Grażyna. – Przygotowuję bankiet, pilnuję, żeby wszystko było na swoim miejscu. I dostaję nagrodę od szefa. Ten sen szybko się jednak nie ziści.
Kobiety rozpoczęły kurs od zajęć z organizacji i techniki pracy w gastronomii. – Wypełniałyśmy kwestionariusze o wypaleniu zawodowym, rysowałyśmy schematy organizacji zatrudnienia, ale to było jeszcze do zniesienia – wspomina pani Elżbieta.
Bomba wybuchła na zajęciach pod hasłem "Imprezy i usługi gastronomiczne w hotelarstwie".
– Wykładowca przyniósł dwupalnikową kuchenkę na gaz i jakieś garnki – wspomina pani Iza. – I zaczęliśmy gotowanie. Przez kilka dni przyrządzałyśmy jedzenie. Absurd, bo przecież nie zapisałyśmy się na kurs kucharek.
Kursantki się zbuntowały i napisały skargę do dyrekcji Powiatowego Urzędu Pracy. – To, czego nas uczą, nie ma nic wspólnego z tym, czego oczekiwałyśmy – skwitowały. – Uczestnictwo w kursie bez profesjonalnych wykładowców mija się z celem.
Więcej na stronach Gazety Wrocławskiej