W Europie Zachodniej jest to standard. Firma która wybudowała drogę jest za nią odpowiedzialna nawet do 20 lat po zakończeniu inwestycji. Warto zaznaczyć, że w grę wchodzi utrzymanie takiej drogi latem i zimą.
Wykonawca musiałby zainwestować własne pieniądze w budowę drogi. Po zakończeniu inwestycji, co miesiąc dostawałby zryczałtowaną kwotę na konto z budżetu wojewódzkiego.
- Wprowadzenie programu Partnerstwa Publiczno – Prywatnego jest możliwe jedynie w tych branżach w których obowiązują sztywne ramy finansowania projektów i można inwestycje przewidzieć w czasie. Inwestycje drogowe idealnie wpisują się w ten schemat – mówi Michał Huzarski.
System pozwoliłby uniknąć przetargów w których priorytetem jest wyłącznie cena inwestycji. – Od zawsze byłem przeciwnikiem przetargów na podstawie których wybierało się firmę oferującą najniższą cenę – dodaje Huzarski.
Takie działanie doprowadza do sytuacji w której wiele firm łakomi się na wykonywanie prac drogowych. Skutecznie naginają przepisy prawne, bo wiedzą, że nikt nie pociągnie ich później do odpowiedzialności. W rezultacie droga jest pozostawiona sama sobie, a po kilku latach od wybudowania zaczyna się "sypać".
Program Partnerstwa Publiczno – Prywatnego ma na celu pobudzenie małych i średnich firm zajmujących się budową dróg. - Wiadomo, że niewielkie przedsiębiorstwo nie wybuduje odcinka 100 km, ale może wybudować drogę 5 – 10 km. Na mapie naszego województwa powstałaby siatka nowych dróg, które z czasem łączyłyby się w coraz większe obszary gotowej, dobrze wykonanej infrastruktury - podsumowuje Michał Huzarski z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Nowe rozwiązanie miałoby po raz pierwszy ujrzeć światło dzienne w przyszłym roku. Wdrożenie koncepcji potrwa 3 – 4 lata.