Mariusz G. z prokuratury apelacyjnej jest podejrzany o to, że okazywał głównemu świadkowi oskarżenia treść zeznań innych świadków. Do tych samych zeznań nie mieli względu nawet adwokaci oskarżonych policjantów, ponieważ je utajniono. O tym, że prokurator pokazywał mu zeznania, przyznał przed legnickim sądem sam świadek - Mariusz J., były policyjny informator znany w kryminalnym półświatku.
Były policjant złożył zawiadomienie d podejrzeniu popełnienia przestępstwa w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu z jednoczesnym wnioskiem o przekazanie śledztwa Prokuraturze Generalnej w Warszawie. Chciał, by sprawy nie wyjaśniali koledzy oskarżanego prokuratora. Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa w Łańcucie.
- W styczniu wszczęliśmy śledztwo o przekroczenie uprawnień przez prokuratora prokuratury apelacyjnej we Wrocławiu - informuje Anna Kasprowicz-Babiarz z Prokuratury Rejonowej w Łańcucie. - Do tej pory przesłuchaliśmy dopiero dwie osoby w tej sprawie. Sam pozywający przebywa w tej chwili za granicą, a my nie wykluczamy przyjazdu naszych prokuratorów do Wrocławia. Nie możemy zlecić przesłuchania wrocławskim kolegom, ponieważ zostali wyłączeni ze sprawy.
Prokuratorowi grozi do trzech lat więzienia.
Jarosław J. - pozywający policjant - został skazany prawomocnym wyrokiem na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata w zamian za zaniechanie wszczęcia postępowania przeciwko Mariuszowi J. Obrońcy legnickiego policjanta wielokrotnie wnosili o ujawnienie części aktów sprawy, ponieważ mają ograniczone szanse obrony. Jarosław J. miał w grudniu 2008 roku miał umorzyć sprawę kradzieży szyn kolejowych z torowiska koło Szczytnik. Jednym z podejrzanych w tej sprawie był właśnie Mariusz J. Zdaniem prokuratury, zrobił to celowo. Były policjant, skazany prawomocnym wyrokiem, dąży do wznowienia procesu. Napisał też skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i do polskiego rzecznika praw obywatelskich. Uważa, że wyrok wydano na podstawie źle zgromadzonego materiału dowodowego.
W tej samej sprawie wciąż oskarżonym jest Tomasz K., zawieszony w czynnościach policjant wydziału kryminalnego, któremu prokuratura postawiła zarzut korupcji. W zamian za łapówkę miał chronić swojego informatora Mariusza J. przed odpowiedzialnością za kradzież szyn. Sprawa Tomasza K. toczy się przed legnickim sądem rejonowym. Obrońcy przekonali sąd apelacyjny, że m.in. z powodu utajnienia części akt, mieli ograniczone szanse obrony klienta.
Sam Tomasz K. także wytyka błędy podczas śledztwa w jego sprawie. Przed Sądem Rejonowym w Legnicy toczy się proces przeciwko Romanowi B., funkcjonariuszowi Biura Spraw Wewnętrznych, który prowadził śledztwo przeciwko obu legnickim policjantom. Tomasz K. oskarża go o niedopełnienie procedur, m.in. utrudnianie kontaktów z adwokatem czy źle przeprowadzone przeszukiwanie. Oficerowie śledczy, zdaniem skarżącego policjanta, mieli nie zabezpieczyć dokumentów, po które przyjechali do mieszkania Tomasza K.
Prokuratura odrzuciła wniosek o wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Tomasz K. pozwał śledczego z powództwa cywilnego.
- Sprawa jest rozwojowa i niewykluczone są kolejne zarzuty wobec osób, które dopuściły się nadużyć przy gromadzeniu materiału dowodowego przeciwko mojemu klientowi - informuje Sławomir Waliduda, pełnomocnik oskarżyciela Tomasza K.