Mieszkanka ul. Pilickiej wychowała od maleńkości cztery koty. Wszystkie były wysterylizowane, dobrze odżywione, zadbane i zdrowe. Opiekowała się nimi nawet 7 lat. – Nagle w okresie trzech tygodni, zwierzęta zaczęły znikać – z żalem wspomina Krystyna Kasprowiak. - Kotki zazwyczaj przebywały w domu lub na terenie ogrodu. Nigdy nie oddalały się od posesji za daleko. Dziwne było, że nie wracały tak długo.
Ciekawe świata zwierzęta zapuszczały się na działki sąsiadów. Kocie wędrówki nasunęły pani Krystynie pewne domysły. – O zabicie kotków podejrzewam sąsiadów z najbliższego otoczenia – informuje mieszkanka osiedla „Wierzbiak”. – Koty te dla mnie i dla całej mojej rodziny znaczyły wiele. Aktualnie przeżywamy bardzo trudne chwile.
Legnicka straż miejska nie interweniowała w sprawie zamordowanych kotów. – Jeśli byłaby to informacja konkretna, czyli mieszkańcy osiedla mieliby jakiś dowód, to rozpoczęlibyśmy działania w tej sprawie – wyjaśnia komendant straży miejskiej Andrzej Srzedziński. – W przeciwnym razie jest to szukanie wiatru w polu.
Komendant dodaje, że legniczanie rzadko zgłaszają przypadki zaginięcia kotów. Wiadomo, że zwierzęta te są idywidualistami i chodzą własnymi ścieżkami. – Coraz częściej mieszkańcy miasta informują o sytuacjach zaginięcia i znęcania się nad psami. Wtedy reagujemy szybko i stanowczo – podsumowuje Srzedziński.
W Polsce najwyższą karą za znęcanie się nad zwierzętami jest 5 lat więzienia. Jednak najczęściej akty bestialstwa uchodzą oprawcom na sucho. Policja tłumaczy, że może wszcząć postępowanie, ale musi mieć dowody, np. zdjęcia lub nagrany film z dramatycznego zdarzenia.