Wygląda na to, że zbliżające się wybory są dla Pana walką o polityczny byt lub co najmniej trzy lata niebytu.
Nie, ponieważ dla mnie polityka jest działalnością społeczną, a nie jedyną rzeczą, wokół której kręci się świat. Naprawdę, gdybym przegrał wybory to i tak byłbym w lepszej sytuacji od byłych wójtów czy burmistrzów, którzy często, poza kierowaniem urzędem, nie umieją nic więcej.
To walka o reelekcję w Sejmie nie jest najważniejsza?
Oczywiście, że w chwili obecnej najważniejsza i na tym skupią się moje najbliższe miesiące.
Pytam, bo sytuacja Platformy Obywatelskiej w naszym regionie nie wygląda już tak różowo. Ludzie pamiętają o planach prywatyzacji KGHM, o zamieszaniu z kopalnią odkrywkową. Teraz doszło śledztwo w sprawie radnego podejrzewanego o molestowanie studentek. Pierwszy sygnał już jest – przegrana PO w Lubinie.
Sytuacja w Legnicy nie jest zła. Przecież w radzie miejskiej poprawiliśmy wynik sprzed czterech lat. A właśnie na Legnicy i najbliższej okolicy będę koncentrował swoją kampanię. Tu jestem znany, nie w Głogowie czy w Jeleniej Górze. Przez te 9 miesięcy staram się spotykać z ludźmi, być aktywnym w regionie.
A w Sejmie?
Pytałem m.in. o legnicki urząd skarbowy, o plany budowy aresztu śledczego, o dworzec PKP czy zbiornik Słup. Oczywiście, że pod koniec kadencji trudniej w Sejmie zaistnieć niż pracując od początku, ale staram się.
A jeśli się nie uda? Trzy lata niebytu w oczekiwaniu na kolejne wybory do rady miejskiej?
Będę dalej prowadził działalność społeczną. Wywodzę się z organizacji pozarządowych, gdzie jest mnóstwo roboty i pracy z ludźmi. Nie uważam, że tylko poprzez funkcje publiczne można coś zrealizować. To co wzbudza moją satysfakcję z poprzedniej kadencji to utworzenie miejskiej rady pożytku publicznego.
Rozmawiał Tomasz Woźniak