„Chciałbym zeznawać pod nieobecność oskarżonych, bo obawiam się o moje życie” - napisał w liście do Sądu Okręgowego Witold M. Ostatecznie na dzisiejszej rozprawie zgodził się, by z sali wyprowadzono jedynie Stanisława B. Razem z pozostałą trójką oskarżonych - Stanisławem Ł., Witoldem P. i Henrykiem G. zostali przywiezieni na rozprawę z wrocławskiego aresztu.
Grozi im do 25 lat więzienia za zabójstwo.
Do morderstwa doszło we wrześniu 2009 roku. Jak ustaliła prokuratura, czterej oskarżeni pili dzień wcześniej denaturat i wówczas przypomnieli sobie, że bezdomny Ryszard P. uderzył kiedyś Stanisława B. Poszli więc do altany na ogrodach działkowych przy ul. Poznańskiej i skatowali koczującego tam Ryszarda P. Pobitemu było się uciec. Oskarżonym zemsta wydała się za mała, dlatego następnego dnia, 25 września, ponownie przyszli na ogródki działkowe, pocięci nożem, skrępowali ręce, nogi i wrzucili wciąż żywą ofiarę do studzienki. Stanisław B. przykrył jeszcze właz studni i sprawcy odeszli.
Witold M. był już karany za składanie fałszywych zeznań. Jak dziś podkreślał, leczy się na nerwicę. O samym morderstwie dowiedział od kolegi, który znał jednocześnie Ryszarda P. O zdarzeniu dowiedział się w rozmowie przy piwie i od niego dowiedział się, że to „Stachu ze swoją bandą” zrobił. Potem Witold M. trafił do aresztu, gdzie siedzieli wszyscy oskarżeni w tej sprawie. Na spacerniaku spotkał Henryka G.
- Lawirował, raz mówił tak raz siak, raz, że był wtedy na tzw. ranczo jak nazywaliśmy altanę na działkach, a raz, że nie – zeznaje Witold M. - Potem trafiłem do więziennego szpitala psychiatrycznego i tam umieszczono też też Stanisława Ł. On zaczął udawać kozaka, że niby jest psychiczny. Kazał na siebie mówić Don Łata Grzejnik Junkers Trzeci. Do mojej celi przyszedł tylko raz, po fajki, ale powiedział mu „Precz zabójco!”.
Później Witold M. dzielił celę razem z opolskim zabójcą, który wcześniej siedział ze Stanisławem Ł.
- Stachu miał mu powiedzieć, że to Rysiek zaczął, ale ja w to nie wierzę, bo on spokojny był – przyznaje Witold M.
O swoich spostrzeżeniach z prywatnego śledztwa w zakładzie karnym podzielił się w liście do prokuratury. Jednak, gdy wezwano go przesłuchanie, wycofał zeznania. Dziś jednak odpowiadał na pytania prokuratury i obrony, choć miał żal, że go powołano na świadka.
Kolejna rozprawa w czerwcu. Do tego czasu ma być opinia biegłych sądowych o obrażeniach, jakie zadano Ryszardowi P. i posiedzenie sądu w sprawie ewentualnego przedłużenia aresztu oskarżonym.