- Jest nauczycielem, osobą inteligentną i nie mogliśmy w wywiadzie z nim ustalić motywu działań - przyznaje biegły psychiatra. - Ktoś mu groził, zmuszał by zdobył klucz do sklepu, ale dziwne, że zamiast zaatakować, nie zgłosił tego na policję. Nie stwierdziliśmy u niego żadnych zaburzeń psychicznych.
Oskarżony to Łukasz G., 29-letni nauczyciel z gimnazjum. W lutym 2010 roku zaatakował znajomą kasjerkę. Zbrodnię przygotował. Zbił żarówki w korytarzu, wyrwał kasetę sterującą w windzie. Zaczaił się na kobietę z tłuczkiem do kotletów. Najpierw uderzył pięścią w tył głowy, potem zaczął bić po twarzy i głowie tłuczkiem. Przeżyła.
W prokuraturze zeznał, że napadł kasjerkę „Żabki”, bo zmusili go do tego podejrzani ludzie. Mieli na niego napaść i żądać, by zdobył klucz do sklepu. Twierdzi, że obawiał się o życie swojej rodziny, dlatego zdecydował się napaść.
Dziś w sądzie zeznawał ajent sklepu, wcześniej dobry kolega Łukasza G.
- Jesteśmy kolegami z czasów szkolnych, bywał u nas co jakiś czas, pomagał mi w rozładowaniu towaru, za co podwoziłem go do pracy – zeznaje właściciel Żabki. - W pierwszej chwili, gdy Małgosia do mnie zadzwoniła nie wierzyłem, że to o tego Łukasza chodzi. Myślałem, że to inny Łukasz. Małgosia nadal u mnie pracuje, ale tylko na poranne zmiany. Boi się też, gdy ktoś staje za jej plecami.
Właściciel przyznał, że z Łukaszem G. mieli wspólne zainteresowania: sport i hazard. Jednak Łukasz G. miał nosa do obstawiania wyników meczy. Z reguły wychodził na plus. Obstawiał przez internet.
Oskarżony nauczyciel nie zdradził, kto zmuszał go do zdobycia klucza do sklepu. Grozi mu do 10 lat więzienia.