Prokuratura oskarża lekarza o przyjęcie 2,5 tys. zł łapówki w zamian za usuniecie ciąży. Policja interweniowała, gdy przygotował już swoją pacjentkę do aborcji. Legnickiemu lekarzowi grożą trzy lata więzienia. Nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że padł ofiarą prowokacji.
- Przykre, że w tym wieku muszę stawać przed sądem – przyznał nam przed procesem Władysław Z. - Tym bardziej, że to moja pierwsza rozprawa w sądzie.
Władysław Z. przyznaje, że w lipcu 2010 roku zgłosiła do niego kobieta, której koleżanka chciała usunąć ciążę i zostawiła na biurku 300 zł, ale nie zdążył tych pieniędzy oddać. Twierdzi, że chciał to zrobić następnego dnia, gdy kobieta miała przyjść razem z przyszłą matką.
- Nie chciałem pacjentki operować tylko z nią porozmawiać – twierdzi Władysław Z. - Ginekolog to przyjaciel kobiety i oczekuje się od niego, że wysłucha jej w każdym temacie, nie tylko w sprawach ciąży.
Zdaniem lekarza, gdy przyszły, położył na biurku 300 zł, ale kobiety ich nie wzięły tylko dołożyły 1500 zł i wyszły. Wówczas weszła do gabinetu policja.
Sąd Okręgowy w Legnicy na wniosek obrońcy utajnił proces ginekologa. Jak uzasadnił sędzia Jan Ryszard Nowak, ze względu na ważny interes prywatny i możliwość ujawnienia okoliczności sprawy, które mogłyby godzić w dobro byłej pacjentki lekarza.
Kobieta w marcu urodziła zdrowe dziecko.