Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
My wiemy jak oszczędzać

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Rozmowa z prezydentem Legnicy Tadeuszem Krzakowskim
My wiemy jak oszczędzać
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

W marcu Związek Miast Polskich stanowczo sprzeciwił się w swoim stanowisku drastycznemu ograniczaniu deficytu samorządów. Jaki jest efekt tego protestu?

Trwają rozmowy trójstronne i padły już pewne propozycje kompromisu. W tym tygodniu prezydent RP Bronisław Komorowski na spotkaniu z okazji Dnia Samorządu Terytorialnego zapowiedział nam nowe rozwiązanie problemu. Nie podał szczegółów, ale mam nadzieję, że to będzie rozwiązanie do zaakceptowania, a nie jedynie wybieg marketingowy.

Twierdzenie, że gminy powinny oszczędzać jest zabiegiem marketingowym?

Jest takie powiedzenie: kowal zawinił, a Cygana powiesili. Nałożono na nas pewien kaganiec reżimu finansowego, chociaż to nie samorządy są winne trudnej sytuacji w kraju. Gdy popatrzymy na strukturę długu publicznego, nieprawdą okaże się twierdzenie, że to gminy są zagrożeniem. Na 100 procent długu generujemy jedynie 6 procent, czyli znikomą część. Natomiast 94 proc. generuje państwo. Nie jesteśmy problemem, tylko filarem rozwoju państwa. Mamy znacznie mniej pieniędzy, niż sektor państwowy, a mimo to znacznie więcej inwestujemy. Czyli o wiele lepiej i oszczędniej gospodarujemy. Dlatego nie rozumiemy, dlaczego to właśnie na nas przerzucana jest odpowiedzialność.

Ministerstwo Finansów chce aby już w roku 2012 deficyty budżetów jednostek samorządu terytorialnego wynosiły nie więcej niż 4 proc. Co to oznacza dla samorządów?

Zamrożenie inwestycji i zastój. Takie działania są o tyle niepokojące, że właśnie mamy koniunkturę w korzystaniu ze środków unijnych. Trzeba pamiętać, że aby dostać unijną dotację, gmina najpierw musi zabezpieczyć 100 procent pieniędzy na inwestycję. Musi więc wziąć kredyt i dopiero po wykonaniu zadania zostanie ono zrefundowane. Rozporządzenie Ministra Finansów z 23 grudnia 2010 roku uniemożliwia samorządom krótko i długoterminowy rozwój inwestycji, ponieważ w praktyce odbiera możliwość zaciągania kredytów inwestycyjnych. Rząd nie proponuje też żadnych innych instrumentów pozwalających samorządom na wykorzystywanie środków unijnych, a przecież mógłby to być np. kredyt prefinansowy niezaliczany do katalogu długów. Rodzą się więc pytania, czy rząd jest gotów na zastój inwestycyjny, zwiększenie bezrobocia, czy jest przygotowany na spadek dochodów, a co za tym idzie - pokrycie zwiększonego deficytu, większe wydatki państwa na aktywizację zawodową i pomoc społeczną dla bezrobotnych?

Samorządowcy już mówią o powrocie czasów centralnego planowania.

Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia ze zwykłym koniunkturalizmem. Prawo tworzone przez Sejm ma taką strefę dowolności, że dochodzi do sytuacji, w której w każdym województwie nadzór wojewody stosuje inną wykładnię prawa. Czasami mam wrażenie, że ocenia się uchwały samorządów z punktu widzenia własnego interesu politycznego, a nie interesu publicznego czy obywatelskiego. Nadzory wojewody działają jak feudałowie, a nie służebne instytucje.

Przy tak niestabilnym funkcjonowaniu prawa trudno cokolwiek przewidzieć, a tym bardziej zaplanować.

Na czym polega ta niestabilność?

Z jednej strony nakłada się na nas kolejny kaganiec, a z drugiej - dostajemy kolejne zadania zlecone, za którymi nie idą pieniądze z budżetu państwa. Chciałbym, by budżet miasta zależał od decyzji samorządu, a nie był ręcznie sterowany przez Sejm i rząd. Na przykład ostatnio obserwujemy bardzo dynamiczny rozwój szkół niepublicznych dla dorosłych. Nie jestem wrogiem rozwoju szkolnictwa prywatnego, ale wiem, że często te placówki powstają także dlatego, że znaleziono lukę w prawie. Okazuje się, że przepisy umożliwiają kilkakrotne sięganie po dotację na tego samego ucznia zapisanego do kilku różnych szkół. Na to zezwolono, ale koszty ponoszą już same gminy. W Legnicy gwałtownie wzrosły wydatki na szkoły niepubliczne. Kilka lat temu płaciliśmy 5 mln zł, do niedawna 11 mln zł, a teraz już ponad 15,5 mln zł. Dlatego skierowałem wniosek do Najwyższej Izby Kontroli, by zbadano funkcjonowanie szkół niepublicznych dla dorosłych, a przede wszystkim by skontrolowano, czy zapisani do nich ludzie są rzeczywiście uczniami tych szkół.

Czujecie się okradani?

Czujemy, że w majestacie prawa coraz łatwiej znaleźć lukę prawną i sięgnąć po gminne pieniądze. Czujemy, że dotacje dla samorządów są niestabilne. Dostajemy nowe zadania, ale wsparcie z budżetu państwa nie rośnie do nich proporcjonalnie. Dlatego podjąłem decyzję o odstępowaniu od dopłacania do zleconych miastu zadań z gminnych pieniędzy. Jeśli nie ma zabezpieczonych stu procent wydatków na zadanie z budżetu państwa, to dlaczego miasto ma je dotować. Szukam też nowych rozwiązań. Rozmawiamy z innymi gminami i być może dojdzie do porozumienia, na przykład we wspólnych zamówieniach na dostawy energii elektrycznej. Zapewniam. Gminy wiedzą jak oszczędzać.

Rozmawiał Tomasz Woźniak


Tomasz Woźniak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl