- Stoczyliśmy po drodze jedną walkę z Tatarami, ale płynęło się świetnie – przyznaje Karolina Baran, która na samoróbce „Henrykówka” była św. Jadwigą. - Dobrze, że się ciepło ubraliśmy, bo znacznie groźniejszy był wiatr od Mongołów.
„Henrykówka” to nazwa zwycięskiej samoróbki dzisiejszego spływu. Nazwa wybrana z dwóch powodów. Po pierwsze była pływającą, mini inscenizacją oblężenia legnickiego zamku. Po drugie patronem ZSTiO jest właśnie książę Henryk Pobożny.
Do dzisiejszego spływu zgłosiło się 16 załóg. Jedną samoróbkę wycofano z obawy przed porywistym wiatrem. Spod mostu przy ul. Bielańskiej wystartowało 15 statków, ale jeden z nich już na starcie zatonął. Dwie dziewczyny przebrane za zombi próbowały płynąć na imitacji nagrobku. Łódź okazała się zbyt lekka dla dwóch osób i jedna z załogantek wysiadła od razu. Druga próbowała płynął dalej, ale statek o wdzięcznej nazwie „My Żyjemy” poszedł na dno.
Do mety na wysokości kościoła pw. św. Jacka dopłynęło więc 14 statków. Wśród odważnych marynarzy kaczawskich znalazła się 7-letnia Wiktoria Mokrogulska. Dopłynęła na lilii wodnej jako Calineczka. Jej wioślarzem był tata – Zbigniew.
- Tato wymyślił, że będę Calineczką, choć ja wolę bajkę o Aurorze – przyznaje Wiktoria. - Nie zna pan bajki o Aurorze? To przecież Śpiąca Królewna.
Dla Wiktorii to już siódmy spływ Kaczawą. Pierwszy raz popłynęła z rodzicami, gdy miała 9 miesięcy. Była wówczas Królową Motyli.
Tegorocznemu spływowi przyglądali się, oprócz tłumu legniczan, także Tatarzy. A właściwie to amazonki na koniach w strojach wojowników mongolskich.