W tym roku Jerzy Starzyński, pomysłodawca i organizator festiwalu był zaskoczony frekwencją nie tylko widzów. Jak co roku zaprasza więcej zespołów niż planuje, bo wiadomo - nie wszyscy dojadą. Problemy wizowe, dyplomatyczne. A tu okazało się, że tylko grupa z Republiki Zielonego Przylądka nie dojechała. Na Międzynarodowym Festiwalu Folklorystycznym „Świat pod Kyczerą” pojawiło się więc 11 grup z pięciu kontynentów.
- To olbrzymie przedsięwzięcie organizacyjne i sam jestem zdziwiony, że nam się udaje – przyznaje Jerzy Starzyński, szef Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca Kyczera. - Przez dwa tygodnie 350 artystów z 11 krajów gra 30 koncertów w 20 miejscowościach. Jestem zachwycony publicznością w Szczawnie Zdroju, gdzie przyszło 3 tysiące osób i legnicką, bo od sceny aż do katedry stały tłumy.
Takiej widowni nie miał w tym roku nawet Krzysztof Krawczyk, który śpiewał na zakończenie Dni Legnicy.
„Świat pod Kyczerą” to jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych w Polsce, a z pewnością największy festiwal mniejszości narodowych i etnicznych w Europie. Wiele krajów, jak ostatnio Izrael, wzoruje się na legnickiej „Kyczerze”. Organizacją zachwyceni byli sami uczestnicy.
- To nasz trzeci koncert w Polsce i za każdym razem jesteśmy pod wrażeniem poziomu organizacji – przyznaje Stanislaw Kazaev, założyciel i dyrektor grupy „Deti Gor” (Dzieci Gór) z Północnej Osetii. - Poza Szwajcarią występowaliśmy już w całej Europie, ale najchętniej wracamy właśnie do Polski.
„Deti Gor” to Rosjanie z dalekiego Kaukazu. Prezentują folklor wywodzący się z kultury, mw której mężczyźni polowali albo szli na wojnę. Stąd jednym z ich znaków szczególnych jest taniec z nożami. Od zawsze rywalizowali o to, kto nimi lepiej rzuca. A i w czasie prób i występów zdarzały się artystom wypadki z tym ostrym rekwizytem. Bywało, że przebili sobie rękę lub nogę. Rygorystycznie też przestrzegano zakazu kontaktu z dziewczętami.
- Nasi tancerze mają długie rękawy, by w czasie tańca nie dotknąć dziewczyny – tłumaczy Kazaev. - Za samo podejście do panny jej bracia mogli zabić nożami śmiałka. Dlatego tylko w tańcu, oczami, nasi przodkowie mogli przekazać co czują.
Indonezyjczycy z „Wahana Cipta” wystąpili wymalowani w symbole ducha. Ubrani jedynie w zwiewne szaty i z gołymi nogami narzekali na polskie, lipcowe zimno. - Nie mogliśmy nigdzie wyjść z hotelu, bo marzliśmy – przyznaje Dewi Husna. - Ale atmosfera i ludzie są tu wspaniali. Występowaliśmy dla osób potrzebujących i my też mamy w kraju takie miejsca. Ich przyjęcie było bardzo serdeczne.
Wykonawcy dojechali nie bez przeszkód. Meksykanie z zespołu Compania de Danza Veracruz 2000 wybrali najtańsze połączenie lotnicze i jechali do Polski pięć dni! Utknęli na lotnisku w Mediolanie, gdyż w rodzinnym kraju nie mogli kupić biletów na loty między krajami Europy. Legnickie Centrum Kultury wysłało więc do nich autokar. Gdy zobaczyli polskie przewodniczki artyści rzucili się im w ramiona ze szczęścia, weszli do autobusu i zaczęli tańczyć.
Innych problemów nie było. Choć przez moment w rosyjskim zespole zapadła grobowa atmosfera. Już w samej Legnicy zniknął futerał z archiwalnymi zdjęciami koncertów grupy „Deti Gor” (Dzieci Gór). Szef zespołu Stanislaw Kazaev, który krótko trzyma swoich młodych tancerzy powiedział krótko: „Macie szlaban” i sam poszedł na uroczyste spotkanie z prezydentem miasta. Jednak jeszcze tego samego wieczoru zdjęcia się znalazła i radość Rosjan z północnej Osetii nie miała końca.