Waldemar K. już po raz trzeci miał dziś zeznawać w legnickim sądzie rejonowym. Nie pojawił się jednak na rozprawie. Na wniosek oskarżonych miał po raz drugi zeznawać w obecności biegłego psychologa. Twierdzi, że przez blisko 20 lat brał od lekarzy lewe zaświadczenia, które pozwalały mu unikać kary więzienia za przestępstwa. W procederze miał mu pomagać chirurg Marian M.
Sędzia Kazimierz Chłopecki chciał czekać, ponieważ dwie godziny później planowano przesłuchać dziewięciu kolejnych świadków w procesie, ale jeden z oskarżonych, Marian M. wniósł o odroczenie rozprawy. Od początku procesu domaga się, by, ze względu na jego stan zdrowia, posiedzenia nie trwały dłużej niż 3 godziny. Ma wszytą zastawkę serca, a dziś twierdził, że jest po niedawnym zabiegu wycięcia fragmentu prostaty w celu zbadania, czy nie cierpi na chorobę nowotworową. Nie potrafił jednak podać daty tego zabiegu. Najpierw mówił, że było to 3, potem że 6 dni temu. Następnie, że w środę, ale nie pamiętał, czy 13 czy 6 lipca.
- Proszę o dostarczenie zaświadczenia o zabiegu – poinformował go sędzia Chłopecki i odroczył proces. Świadkowie będą przesłuchani dopiero na początku września.
Na ławie oskarżonych siedzą: były ordynator oddziału neurologii legnickiego szpitala Tadeusz K., neurolog Ewa S., emerytowany chirurg Marian M. i psychiatra Andrzej H. Zdaniem prokuratury mieli pomagać przestępcy w unikaniu odpowiedzialności karnej. Jak ustaliła prokuratura, wzięli w sumie 45 tys. zł za fałszowanie historii choroby, dokumentacji medycznej, wypisywanie fikcyjnych zwolnień i zaświadczeń o pobycie na oddziale neurologicznym. A wszystko po to, by przekonać sąd, że wielokrotny przestępca Waldemar K. jest niepoczytalny i nie może uczestniczyć w rozprawach. Proceder trwał od 2005 do 2009 roku. W trakcie śledztwa ustalono, że w większości spraw pośredniczył chirurg Marian M. Rok temu lekarzy w kajdankach wyprowadzono ze szpitala.