- Nie chcę korony za działalność charytatywną, nie chcę tym bardziej korony cierniowej – przekonywał dziś sąd Waldemar Gronowski. - W mojej opinii z tej działalności nic się państwu nie należy, a to nie wina urzędników, że takie były przepisy.
Właśnie przepisy, które nakazywały opodatkowanie darowizny były powodem oskarżenia Gronowskiego o zaniżenie dochodów i nie zapłacenie 260 tys. zł podatku. Piekarz dostarczał codziennie 300-400 chlebów stołówce charytatywnej, ale nie płacić za nie podatków.
- Kiedy odbierałem nagrodę Filantropa Roku ktoś mi powiedział, że mnie wystawiono do odstrzału i po kilkunastu dniach zjawili kontrolerzy fiskusa i wiedzieli, czego szukać – dodaje piekarz.
Prokurator i oskarżycie posiłkowy przekonywali z kolei, że Gronowski nie odpowiada za działalność charytatywną, ale za ukrywanie przed urzędem skarbowym rzeczywistej produkcji i sprzedaży chleba. Powoływali się m.in. na zeznania byłych pracownic Gronowskiego, które twierdziły, że tylko co 4-5 sprzedany chleb nabijały na kasę, a pozostałe wpisywały do zeszytu.
- Nawet teraz, po zmianie przepisów, oskarżony nie mógłby być zwolniony z darowizny, ponieważ nie prowadził jej dokumentacji – Cezary Zyskowski, oskarżyciel z Urzędu Kontroli Skarbowej. - Mógł podarować 160 tysięcy bochenków, ale nie mógł tego nigdzie potwierdzić w papierach.
Oskarżyciele domagają się 10 tys. zł grzywny od piekarza. Wyrok zapadnie w piątek.
Były piekarz w 2004 roku zdobył w Legnicy tytuł Filantropa Roku. Wręczono go za przekazywanie chleba najuboższym, w tym stołówce charytatywnej na Zakaczawiu. Tuż po nominacji zapukali do niego inspektorzy z fiskusa i zażądali podatku VAT za darowiznę. Piekarz stał się tematem sejmowej debaty, a jego przypadek spowodował, że od 2009 roku darowizny z artykułów spożywczych na działalność charytatywną są zwolnione z VAT.